Zrozumieć naszego psa- dlaczego pies szczeka?

Zrozumieć naszego psa- dlaczego pies szczeka?

Dlaczego pies szczeka?

Może wydawać się to dziwne pytanie, ale dla właścicieli psów, których pupile szczekają nadmiernie, może okazać się pytaniem bardzo ciekawym- z resztą, kto z kochających psy, nie chciałby poznać istoty szczekania swojego zwierzaka- przecież to naturalny sposób komunikacji z nami.

Pies szczeka, gdyż oprócz zachowania i mimiki, jest to jego sposób komunikacji- pies szczekając, próbuje nam coś przekazać i choć wydawałoby się, że wciąż szczeka tak samo, istnieje wiele rodzajów szczekania, gdyż szczekanie ma różne podłoża. Za szczekaniem psa, idącym często w parze z odpowiednią mimiką pupila, może stać strach, ostrzeżenie, jakaś potrzeba, nadmierna ilość energii, ekscytacja czy nowe bodźce.

Rozróżnia się trzy rodzaje szczekania u psów- jest to szczekanie środowiskowe, emocjonalne i fizyczne. W środowiskowym istotom szczekania jest reakcja naszego pupila na nieznajomych, nowe miejsca czy odgłosy- niektóre psy mają problemy z nadmiernym szczekaniem w nowych okolicznościach, nawet, gdy zdarzają się one dość często lub są podobne do siebie( ciągłe mijanie nowych osób, spacer po różnych ulicach)- w takiej sytuacji, korzystając z wielu źródeł o wychowaniu psa, powinniśmy sami zareagować na to dość uciążliwe zjawisko, albo porozmawiać ze specjalistą psich zachowań o znalezieniu rozwiązania.

Szczekanie emocjonalne jest odzewem psa, na okazanie lub odreagowanie wcześniejszych lub teraźniejszych emocji- takie szczekanie, często nie jest skierowane do nas- pies może wtedy po prostu chodzić po domu i szczekać. Odwrotna sytuacja jest, gdy emocją przemawiającą szczekaniem jest nuda- wtedy twój pies będzie patrzył na ciebie i tym samym, będzie próbował osiągnąć swój cel- zwrócić na siebie twoją uwagę i zachęcić cię do jakiejś czynności ( na przykład zabawy).

Szczekanie fizyczne, często przemawia za potrzebami naturalnymi psa- za potrzebą spaceru, wypróżnienia, jego głodu czy pragnienia- źle zinterpretowane, może nauczyć psa, że szczekaniem zawsze wszystko osiągnie, dlatego w reakcji na szczekanie, należy znaleźć odpowiedni środek, który będzie optymalnym punktem dla ciebie i twojego pupila ( Gdy pies raz szczeknie, patrząc na smycz, nie powinniśmy brać go od razu na spacer- wychowany i szczęśliwy pies, to taki, który ma w sobie trochę pokory i cierpliwości- inna sprawa jest, gdy pies luzem potrzebuje wyjść na podwórko).

Warto skupić się czasem na mimice i sytuacji, w jakiej pies szczeka- są to sposoby jego komunikacji, a jak wiemy, aby komunikacja była owocna i zrozumiała, musi mieć odbiorcę, który rozumie nadawcę- w tym przypadku psa.

Kalissi wykupiona! Dziękujemy za pomoc.

Kalissi wykupiona! Dziękujemy za pomoc.

Kochani,

Kalissi jest już u nas w fundacji- przeszła już ona przez diagnostykę weterynaryjną i teraz, damy jej trochę czasu, aby za klimatyzowała się w naszej fundacji- niedługo zaczniemy z nią pracować, nad więzią, zaufaniem i szacunkiem do człowieka. Mamy nadzieję, że dzięki tej pracy, Kalissi będzie mogła trafić do kochanego opiekuna i domu adopcyjnego i nie będzie sprawiać żadnych problemów. Postaramy się nakręcić filmik, aby pokazać wam czas spędzony na pracy z Kalissi- bo jest to wspaniała klacz, która potrzebuje zrozumienia.

Za każde wsparcie bardzo dziękujemy!

Dziękujemy za pomoc Gwiazdeczce!

Dziękujemy za pomoc Gwiazdeczce!

Kochani,

Gwiazdeczka jest już u nas w fundacji i po diagnostyce weterynaryjnej. Weterynarz zdiagnozowała zapalenie zatok i leczenie już zostało podjęte- antybiotyk i inne lekarstwa bardzo szybko poprawiły stan Gwiazdeczki, temperatura wróciła do normy, a i sama Gwiazdeczka jest znacznie żywsza- wychodzi na kilka godzin dziennie na łąkę, ale do póki nie będzie całkowicie zdrowa, większość czasu będzie spędzać w boksie.

Na trawie i podawanej przez nas paszy, gwiazdeczka mocno się poprawiła- jest okrąglutka i wygląda bardzo dobrze. Nie wiemy, jaki uraz z jej przeszłości to spowodował, ale kobyłka bardzo boi się, gdy ręką zbliżamy się w okolice jej pyska i uszu- zdjęcie czy założenie kantaru, wywołuje u Gwiazdeczki panikę- postaramy się pomóc jej i z tym problemem, ale na razie pragniemy, aby na dobre za klimatyzowała się w naszej fundacji i wróciła do zdrowia, które było mocno uszkodzone.

Dziękujemy z Gwiazdeczką- dzięki wam, mogliśmy uratować jej życie i zapewnić opiekę!

 

 

Malinka jest już u nas w fundacji!

Malinka jest już u nas w fundacji!

Dziękujemy, że pomogliście Malince.

Kochani,

Malina jest już u nas w fundacji i po diagnostyce weterynaryjnej. Weterynarz zalecił miesięczną terapię na problemy z oddychaniem Maliny. Dla konia najlepiej jest, gdy stoi na łące , toteż Malinka wychodzi na padok dla kucyków, ale wieczorem wraca do stajni przyjąć leki i zjeść specjalną paszę, która ma na celu poprawę jej kondycji. Mamy nadzieję, że terapia zadziała i kucyk po miesiącu będzie już czuł się znacznie lepiej! Malinka jest mocno zaniedbana, powoli będziemy starali się, aby doszła do zdrowia. Dziękujemy za każde wsparcie. Uratowaliście życie Malince!

Czy powinniśmy pomagać zwierzęcym maluchom, które znaleźliśmy gdzieś w terenie bez opieki matki? Nie!!! Dotyk skazuje na śmierć i nie jest to przesadzone stwierdzenie????.

Czy powinniśmy pomagać zwierzęcym maluchom, które znaleźliśmy gdzieś w terenie bez opieki matki? Nie!!! Dotyk skazuje na śmierć i nie jest to przesadzone stwierdzenie????.

Historia wyrzeczeń, pasji i losu sarenki…
Aby prawdziwie pomóc, trzeba tego chcieć. Aby pomagać zwierzętom, trzeba mieć do nich sympatię, czuć bliskość czy miłość????– trzeba obdarzyć je uczuciami i zrozumieć, że opieka nad nimi, to wiele wyrzeczeń… Bo nawet gdy codziennie pracuje się po 16 godzin, aby zapewnić tym wszystkim zwierzętom jak najlepsze warunki i opiekę i choć ma się tylko jeden dzień, w którym śpi się tą godzinę dłużej- potrzebujące zwierzę nie poczeka. Ono prosi o ratunek w danej chwili, nie po weekendzie, nie po odpoczynku- bo mała sarenka nie przeżyłaby niedzieli, nie poczekałaby, aż my odpoczniemy- ona po prostu umarłaby w cierpieniu????.
Często jest tak, że przez niewiedzę, człowiek wymierza zwierzętom ogromną krzywdę, nawet, skazuje je na śmierć- po południu w niedzielę do naszej fundacji zadzwonił telefon. Byliśmy zrozpaczeni, po usłyszeniu tego, co się wydarzyło. Dwójka mężczyzn, chodząc z wykrywaczem metalu po łąkach, nadepnęła na malutką sarenkę- tak jak i przerażenie sarenki, tak i panika mężczyzn, była ogromna. Patrząc na to, że maleństwo waży jeden kilogram, musiało urodzić się około dwóch dni temu- mężczyźni zamiast ją tam zostawić, postanowili zabrać ją do auta- oni w tamtej chwili nie wiedzieli, że skazują ją tym samym na śmierć. W aucie, trzymali ją cztery godziny, jednak późniejsze godziny, były dla niej wyrokiem, gdyż nowonarodzona sarenka, zamiast otulić się zapachem matki i smakiem jej mleka, oddawana była z rąk do rąk do ludzi, którzy chcieli się nią zająć, ale gdy ta wena przechodziła, jak najszybciej się jej pozbywali, bo była ona dla nich za dużą odpowiedzialnością. I tak, po ośmiu godzinnej tułaczce, ośmiu godzinach stresu i głodu tak delikatnej istoty, jaką była malutka sarna, mężczyźni zadzwonili do nas o pomoc. Wiedzieliśmy, że mama sarna odrzuci swoje młode- zniknęło ono na tyle czasu z miejsca, w którym je ukryła. To był koszmar dla matki, jak i nowo narodzonego sarniego dziecka????.
Nie mogliśmy zwlekać. Takie maleństwo, musi pić co godzinę, a już nie piło ponad osiem- sarenka była przerażona, bardzo piszczała- na szybko zorganizowaliśmy mleko, o które w niedzielę było naprawdę trudno i smoczek, który nałożyliśmy na zwykłą, plastikową butelkę- jednak mała sarenka, pomimo głodu, była zbyt przerażona, aby napić się mleka z ludzkiej ręki. Bardzo się martwiliśmy, a maleństwo bardzo się bało- jej serduszko biło przeraźliwie- nasze również, bo obawa była ogromna- sarenka już tyle nie piła, a każda próba jej nakarmienia, kończyła się jej paniką- potwornie bałam się, że malutka zrobi sobie krzywdę, tym bardziej, że nie zacznie ssać mleka z butelki. Kolejnym problemem było, że nie mieliśmy siary- bo o ile mleko, po wielu telefonach i specjalnej jeździe po nie załatwiliśmy, to o tyle siary koziej w okolicy nie miał nikt.
Wciąż delikatnie ją głaskaliśmy, by pokazać przerażonej kruszynie, że nie jesteśmy dla niej zagrożeniem, a ostatnią deską ratunku… wciąż delikatnym ruchem otulałam ją w swoje ramiona, aby w moich ramionach znalazła ciepło, a nie dotychczasowe zagrożenie- serduszko powoli się uspokajało. Z każdymi dziesięcioma minutami, sarenka czuła się przy nas coraz pewniej… my przy niej też, ale nasza obawa nie znikała- w naszych myślach, ciążyła świadomość, że opieka nad nią, to ogromna odpowiedzialność.
Kolejna próba karmienia odbyła się spokojniej- każdy ruch, był prawdziwie delikatny, by nie skazywać sarenki na dodatkowy, i tak już ogromny niepokój.
Po dwudziestej pierwszej, gdy był już czas na czwarte karmienie malutkiej, zadzwoniliśmy do cudownej kobiety, która co roku ratuje małe sarenki z wielu różnych wypadków. Zadzwoniliśmy w sprawie siary i karmienia, jednak podczas rozmowy ku naszej radości, okazało się, że Pani Aneta również opiekuje się sarenką. Pani Aneta, to cudowna kobieta, która wspiera naszą fundację poprzez adopcję Gucia i nigdy nie brakujące do nikogo, ciepłe słowa. Sama, ratuje zwierzęta i dba o nie jak o własne dzieci- podczas rozmowy, dowiedzieliśmy się, że ma właśnie pod opieką trzy tygodniową sarenkę i siarę- choć było już naprawdę późno, podjęliśmy decyzję, że zawieziemy do niej sarenkę, bo w towarzystwie drugiej, zawsze będzie im raźniej- nie mogliśmy zwlekać. Ta delikatna sarenka, dopiero przyszła na świat i potrzebuje siary, a w towarzystwie innej sarenki, której historia również nie należy do bajek, zawsze będzie czuła się bardziej komfortowo- bo jakie by nasze czyny nie były ciepłe i troskliwe, towarzystwo tego samego zwierzęcia, daje znacznie więcej.
Była już prawie dwudziesta druga i pomimo mojej ogromnej migreny, po prostu wsiadłam w samochód. Nie mogę przekładać zdrowia i życia niewinnej i potrzebującej pomocy sarenki, nad własne zmęczenie, obawę i nieznośny ból głowy- malutka spędziła całą podróż, leżąc na sianku, które przygotowałam jej, aby czuła choć trochę znajomych zapachów i dotyku- jedni powiedzieli by, że na darmo brudziłam całe auto, ale nie- to siano, to takie moje przytulenie sarenki na odległość i zadziałało ono tak, jak bardzo na to liczyłam- sarenka przez całą podróż spokojnie, zwinięta w malutki kłębuszek, przeleżała podróż. Zawieźliśmy sarenkę do miejsca, gdzie od trzech tygodni przebywa już inna sarna, której historia jest równie tragiczna- razem ze swoją siostrą, wyleciały z łożyska swojej matki, gdy ta, została potrącona przez samochód… od początku była walka o ich życie i niestety, pomimo wszelkich prób, jej siostra odeszła… druga żyje tylko dzięki znakomitej opiece, doświadczeniu i trosce kobiety, prawdziwie kochającej zwierzęta, kobiety, która pomaga im i otacza miłością- sarenka pod taką właśnie opieką się znajduje i mamy nadzieję, że w zdrowiu będzie dorastać z drugą, starszą o trzy tygodnie sarną. Pani Aneta to kobieta, dla której tak jak dla nas, pomoc skrzywdzonym zwierzętom jest priorytetem, przekładanym nad własne potrzeby.
Otoczyliśmy sarenkę miłością i opieką- Pani Aneta???? zapewniła jej siarę i odpowiednie mleko oraz zapewniliśmy jej towarzystwo innej sarenki. Nasza pomoc, uratowała życie pokrzywdzonej sarenki i mamy nadzieję, że pod odpowiednią opieką, w zdrowiu będzie rosnąć.
Cała pomoc, trwała do drugiej w nocy, a o szóstej, znów trzeba było wstać- ale to nie jest ważne, bo tylko dzięki takiemu postępowaniu, mała sarenka dalej żyje- i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze- właśnie to, pozwala wciąż się poświęcać.
Te sarenki, które żyją tylko dzięki poświęceniu i opiece kochających zwierzęta ludzi, z pasją do nich, już nigdy nie wrócą do lasu- bo po dzieciństwie spędzonym w domu, śpiąc w objęciach ludzi na łóżku, staną się prostym celem dla każdego myśliwego.
Już zawsze będą trzymały się blisko domu, w którym zaznały miłości i opieki- opieki, której będą potrzebowały już do końca swych dni.
Post napisaliśmy dopiero teraz, bo wcześniej nie mieliśmy na to czasu- nasz każdy dzień, to ogromne zmęczenie i uśmiech, namalowany poprzez szczęście naszych podopiecznych- jeżeli robi się coś z pasją, pomimo wszelkich trudności, wciąż się tego pragnie. Bo gdyby nie pasja i miłość do zwierząt, kto wróciłby o drugiej w nocy do domu i o szóstej znów śpieszył z pomocą i opieką zwierzętom? Jesteśmy bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi, że uratowaliśmy sarence życie❤️.
Kochani, jeżeli napotkacie się w lesie, na polu czy w jakimś innym miejscu na małe, dzikie zwierzątko- nie dotykajcie go, a tym bardziej nie zabierajcie ze sobą! To, że nie ma przy nim matki, nie oznacza, że ona je porzuciła- bo tak jak w przypadku saren, matka specjalnie ukrywa swoje maleństwo w jakimś zacisznym miejscu, na przykład w wysokiej trawie i później po nie wraca- młode zwierzęta, często umierają z niewiedzy ludzkiej, gdyż ludzie nie zdają sobie sprawy, jak ważny jest naturalny zapach maleństwa- gdy ten zapach się zmieni, tym bardziej na zapach ludzi, matka sarna odrzuci swoje młode, a wtedy ono umrze, bo samo sobie nie poradzi- nie należy ingerować w życie dzikich zwierząt, bo przez zwykłe dotknięcie sarny, możemy wyrządzić jej niezamierzoną, ale ogromna krzywdę. Taki sam aspekt, pojawia się, gdy zbyt długo koło takich dzikich zwierząt przebywamy- przecież wtedy też zostawiamy swój zapach…
Czy powinniśmy pomagać zwierzęcym maluchom, które znaleźliśmy gdzieś w terenie bez opieki matki?
Nie!!! Dotyk skazuje na śmierć i nie jest to przesadzone stwierdzenie????.

Dziękujemy za pomoc staruszkowi Scoobiemu!

Dziękujemy za pomoc staruszkowi Scoobiemu!

Kochani,

Dziękujemy za każdy gest w stronę staruszka Scoobiego, bo dzięki każdemu z tych gestów, jesteśmy w stanie zapewnić mu odpowiednią karmę, opiekę i w razie potrzeby, pomoc weterynaryjną. Ten rezultat, nie jest taki, jak większość- w tej zbiórce, nie ma niczego drastycznego, bo jest ona o nieuniknionej starości i problemach, jakie się z nią wiążą- dzięki tej zbiórce, możemy zagwarantować staruszkowi godne życie do końca jego dni, których wciąż mu ubywa- mamy nadzieję, że niczego mu nie zabraknie- miłości i troski na pewno.

Dziękujemy- Scooby też.

Dziękujemy za pomoc Kacperkowi!

Dziękujemy za pomoc Kacperkowi!

Kochani,

Dziękujemy za pomoc Kacperkowi- jego leczenie świerzbu zaczęło się już wtedy, gdy Kacperek stał jeszcze u handlarza. Gdy kuc został wykupiony i trafił do naszej fundacji, od razu przeszedł przez pełną diagnostykę weterynaryjną oraz wizytę kowala. Bardzo się cieszymy, ponieważ stare rany Kacperka, bardzo szybko się zagoiły, a i sam Kacperek, gdy został wypuszczony na łąkę z trawą, bardzo odżył- jest energicznym kucem, który zachwyca swoim wyglądem i cudownym charakterem!

Jego koszmar zamienił się w bajkę tylko dzięki wam- jesteście niezastąpieni!

Za każde wsparcie bardzo dziękujemy- my i szczęśliwy już Kacperek!

Dziękujemy za pomoc Pestce!

Dziękujemy za pomoc Pestce!

Kochani,

Dziękujemy za pomoc Pestce- dzięki wam,byliśmy w stanie ją wykupić i objąć odpowiednią opieką weterynaryjną, jak i tą podstawową oraz zapewnić dużo miłości i troski- bo nasza mała Pestka, naprawdę potrzebuje zrozumienia i pracy nad zaufaniem człowiekowi.  Codziennie wychodzi na padok z resztą kucyków, w następnym tygodniu będzie u niej kowal- gdy wieczorem Pestka wraca do swojego boksu, dużo ją głaszczemy, oklepujemy- po prostu pokazujemy, że w nie każdy człowiek jest potworem i nie każdy dotyk bólem. Mamy nadzieję, że teraz, gdy wychodzi na trawę, szybko uda się nam ją odkarmić i po naszej pracy z nią, znaleźć jej dom adopcyjny- bo Pestka to naprawdę cudowny kucyk, ale mocno skrzywdzony.

Dziękujemy, że ją uratowaliście! Jesteście niezastąpieni!

Dziękujemy za pomoc Tyni!

Dziękujemy za pomoc Tyni!

Kochani- dziękujemy za pomoc Tyni. Kotka czuje się już dobrze, jest żywa i bardzo ciekawska. Wciąż podróżuje po  przygotowanym dla niej terenie naszej fundacji, ale w dalszym ciągu oddzielona jest od reszty kotów- i musi tak być do czasu, aż będziemy mieć pewność, że po świerzbie nie ma ani śladu- we wtorek mamy kolejną wizytę kontrolną i mamy nadzieję, że uda znaleźć się jej kochającą rodzinę adopcyjną.

Dziękujemy za wszystko, co dla Tyni zrobiliście! Jesteście niezastąpieni!