Czas płynie a Siwa nie może czekać…

Czas płynie a Siwa nie może czekać…

Kochani,

Czasem zdarza się, że pomimo największych chęci, wszystko idzie jak krew z nosa i nie da się z tym nic zrobić. W przypadku Siwej, która potrzebowała pilnej operacji na swoją przepuklinę, również zmagamy się z tym problemem- czas upływa, a funduszy wciąż brakuje. Jednak nie mogliśmy dłużej czekać i Siwa jest już po operacji, choć za operację wciąż trzeba zapłacić. Teraz, Siwa odpoczywa i najważniejszy jest czas i kontrolowanie stanu rany, by wszystko dobrze się goiło.Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami do końca- dziękujemy za wszystko, co zrobiliście do tej pory.

Na zawsze w naszych sercach, staruszku Scooby…

Na zawsze w naszych sercach, staruszku Scooby…

Kochani…

Mówi się, że za tęczowym mostem, każde zwierzę odpocznie od koszmaru, jaki spotkał je na ziemi i niestety, z czasem każde zwierzę za ten tęczowy most odchodzi- nasz kochany, wierny przyjaciel Scooby też znalazł się już na jego drugim końcu… nie przez chorobę, zaniedbanie- bo u nas miał wszystko, czego potrzebował. Miał mnóstwo miłości, troski, opieki- ale jak każdy, z czasem Scooby stawał się coraz starszy. I teraz, odszedł od nas, bo właśnie ta nieunikniona starość zabrała go ze sobą, pozostawiając wiele wspomnień i chwil przeżytych razem- ranków, gdy wesoło podążał z nami na spacer, leniwych popołudni, gdy każdy nie ominął go, bez jakiejś pieszczoty, wieczorów, gdy jak prawdziwy stróż, pilnował porządku w fundacji-już go nie ma, ale tylko swym ciałem, bo w naszych sercach i myślach dalej jest z nami. Zawsze był i na zawsze pozostanie członkiem naszej rodziny. Naszym przyjacielem, który zrobiłby dla nas wszystko… my dla niego również robiliśmy wszystko, by starość przeżył jak najlepiej… jednak rzeczy nieuniknionych nie jesteśmy w stanie powstrzymać.

Dziękujemy za wszystko, co zrobiliście dla staruszka Scoobiego. Kochamy Cię Scooby.

Nie każdy źrebak ma beztroskie dzieciństwo- informacje o naszym Maluchu.

Nie każdy źrebak ma beztroskie dzieciństwo- informacje o naszym Maluchu.

Kochani,

Nasz kochany Maluch nie ma beztroskiego dzieciństwa, bo niestety, wciąż dotykają go kolejne problemy- choć jego przykurcz ścięgien, po długiej walce i ciągłej opiece udało się opanować i wyprowadzić z niego źrebaczka, po wielu antybiotykach i ogólnym osłabieniu organizmu, źrebaczek wciąż boryka się z kolejnymi problemami- nie może brykać i bawić się z innymi końmi- wciąż jest leczony i pod specjalną opieką. Ostatnio zmagaliśmy się z ropieniem przez który źrebak bardzo cierpiał i do dziś, ma jeszcze ranę po nim. Przez to, że maluszek często się potyka, na jego stawach są rany, które trzeba odkażać i bandażować, bo o zakażenie, tym bardziej w tak osłabionym organiźmie, wcale nie trzeba się prosić… nasz biedny Maluch…

Nowe informacje o Migotce- szczeniaku z wysypiska!

Nowe informacje o Migotce- szczeniaku z wysypiska!

Kochani,

Z Migotką jest już dużo lepiej- kolejny raz wygraliśmy walkę o życie potrzebującej ratunku istoty. Szczeniak jest żywym pieskiem- sunia wiele wycierpiała, bardzo długo była osowiała, nic ją nie interesowało- jednak po kroplówkach i lekach, okazało się, że sunię ciekawi wszystko. Szczeniak dalej często odpoczywa i wciąż jeździ na wizyty kontrolne do weterynarza- powrót do zdrowia jest procesem długotrwałym, ale jesteśmy pewni, że już wszystko będzie dobrze.

Dziękujemy za pomoc Migotce- bądźcie z nią do końca!

Pomoc porzuconej suni ze szczeniakami.

Pomoc porzuconej suni ze szczeniakami.

 

Kochani,

Wczoraj byliśmy częścią kolejnej smutnej historii. Tragedii, których pełno jest na całym świecie- ale pewnie wiecie, że jeżeli jest się czegoś prawdziwym świadkiem, odczuwa się to na swoim sercu całkowicie inaczej… o wiele ciężej i głębiej.

Wszystko zaczęło się trzy dni temu, kiedy dostaliśmy pierwszy telefon, że w stodole oszczeniła się porzucona suczka- chcieliśmy zareagować, jednak po chwili znów zadzwonił telefon i powiedziano nam, że suczką zajmie się straż miejska. Jednak od tamtego momentu wszystko się zmieniło. Przez kilka dni, odetchnęliśmy z ulgą, że sunia będzie miała opiekę, że jej maleństwa będą miały dobre warunki- jednak wczoraj wieczorem koszmar powrócił. Straż miejska nie zabrała suczki, ponieważ ta gryzła i przeniosła swoje maleństwa w pobliskie zarośla pod gołe niebo- Kochani, to była straszna wiadomość. Małe szczeniaczki z swoją matką były na ciągłym deszczu i chodź mamy lipiec, to temperatura wcale nie jest wysoka… od razu ruszyliśmy w drogę, choć było już późno wieczorem.

Po przyjeździe na  miejsce, weszliśmy w zarośla i choć słyszeliśmy szczeniaczki, ich matka nie pozwoliła nam zrobić ani kroku dalej, by wyjąć je z kryjówki. Próbowała nas ugryźć, ale tak naprawdę była bardzo przestraszona- ona tak mocno bała się o swoje bezbronne maluszki.

Bardzo powoli i spokojnie podeszliśmy do niej, by złapać ją na smycz i umieścić do transportera- po chwili udało się złapać sunię. Jak najszybciej wróciliśmy po jej szczeniaczki, by ta nie musiała długo się stresować- bo widać było, że sunia jest bardzo dobra matką i opiekunką swych maleństw.

Pomiędzy zaroślami, koło jakiś cegłówek leżało sześć malutkich szczeniaków- delikatnie wzięliśmy je a ręce. Maleństwa bardzo drżały. Czym prędzej owinęliśmy je w kocyk i ułożyliśmy koło transportera z ich matką, by one jak i sunia, czuły się nawzajem. Aby nie bały się podczas podróży do naszej fundacji.

Oczy napłynęły mi łzami, gdy wypuściliśmy sunię- ona tak mocno się bała, a gdy daliśmy jej jedzenie, ta jadła tak łapczywie… widać było, że jest bardzo głodna. Maluszki są pod jej ciągłą opieką- gdy do nich podchodzimy, ta wciąż jest dość agresywna. Jak każda matka, bojąca się o dzieci.

Sunia nie jest w najlepszym stanie, ale teraz, jest już bezpieczna. Szczeniaczki również.

Dziękujemy, że jesteście z nami- bo dzięki temu, my możemy pomagać takim potrzebującym zwierzętom. Możemy znów otoczyć je opieką, leczeniem, miłością, domem- razem.

 

Panika i strach- przeszkoda do zaufania konia i człowieka.

Panika i strach- przeszkoda do zaufania konia i człowieka.

Zaufanie między koniem a jego opiekunem jest rzeczą bardzo istotną. Często poprzez brak zaufania, zarówno koń jak i człowiek, potrafią wyrządzić sobie nawzajem ogromną krzywdę☹️– bo co robimy, gdy w koło nas wszyscy panikują? Najczęściej również panikujemy.
Opowiem wam historię tysięcy koni, które zaraziły człowieka własnym strachem i paniką i tym samym, zostały skazane… na spędzenie swojego całego życia w boksie, na śmierć, poważny wypadek i ogromne powikłania po nim- końcówka tych historii jest różna, ale we wszystkich tragedię gotuje panika konia i człowieka.
Kupujemy konia. Młodego. I od razu uczymy go błędów, których z czasem nie będziemy w stanie się pozbyć- bo kto nie rozpieszcza źrebaków? Przecież one takie słodkie, ale nie na darmo się mówi, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość będzie… młode konie są poszukiwaczami wrażeń- one potrafią nawet przez szeleszczące liście się spłoszyć, albo przez kurtkę wiszącą na płocie- człowiek powinien je prowadzić, pokazać im, że ich strach jest nieuzasadniony. Człowiek konia musi nauczyć kontrolować strach- ale nie zrobi tego osoba, która jak widzi, że koń boi się kurtki na płocie, zamiast go jak najbliżej niej przeprowadzić i jeszcze dodatkowo pewnością samej siebie „zabić” jego strach, sama się spina, a serce skacze jej jak szalone- no bo co będzie jak ten koń ją poniesie? Człowiek takim zachowaniem nakręca konia do działania- oczywiście w sposób negatywny, a z każdą kolejną taką sytuacją, pogłębia problem konia i swój też- każda sytuacja, większa panika konia- nasza większa bezradność i paraliżujący strach, przez który o używaniu zdrowego rozsądku nie ma mowy.
Idźmy dalej. Jesteśmy na etapie, gdzie na konia nie możemy już wsiąść, czy wyprowadzić w kantarze, bo nie mamy nad nim żadnej kontroli- on robi to, co chce, a najgorsze jest, że jak coś od niego chcemy, to kończy się upadkiem- koń staje się niedostępny, ucieka, gdy łapiemy go z padoku, rusza z miejsca, gdy mocniej narzucimy mu czaprak, odsadza się, gdy czeszemy mu grzywę, wychodzi mu trzecia powieka, gdy podniesiemy wyżej rękę- o lonżowaniu czy kąpaniu nie ma mowy, bo to za duże wyzwanie- przecież nasz wierzchowiec, u którego sami spotęgowaliśmy takie uczucie ciągłej paniki, nie da rady i gdy woda dotknie jego brzucha, ten będzie w stanie wywrócić się na betonie na plecy lub pomimo wszystkich wspólnych chwil- staranuje nas. Jego panika przezwycięży wszystko.
I nadchodzi ten dzień, w którym uświadamiamy sobie, że nasza droga z danym koniem musi się rozejść- i po jakimś czasie, znajduje się kupiec i przyjeżdża po konia. I choć jeszcze nikt o tym nie wie, drogi tych dwojga nigdy się nie rozejdą- bo w myślach człowieka, ta tragedia konia na zawsze pozostanie.
„ Ubieram mu kantar, zapinam linkę. Wyprowadzam ze stajni- a w oku konia, jakby zobaczył najpotężniejszego potwora, pojawia się przyczepa- przepustka, do nowego domu. Niespodziewanie, linka się napręża a koń zawija do stajni, nie reagując na mój opór. Przychodzi kolejna osoba z miotłą w ręku- i choć mój koń drży ze strachu, nie może się już cofnąć, bo na jego zadzie ląduje miotła, która dla niego jest niczym prawdziwe straszydło, które my widzimy tylko w koszmarach. Jest już jedną nogą w przyczepie. Mam wrażenie, że w jego oczach jest już samo białko. Po ciele spływają strużki potu- z resztą po moim też, bo przecież w każdej chwili ten koń może na mnie skoczyć. Szarpie się i szarpie- ale jest już w środku. Udało się z pomocą miotły, bata, lonży, czterech osób. Jeszcze tylko dam paszport, spiszemy umowę- ale po kilku minutach, cała przyczepa zaczęła się część, a z jej środka, wydobywał się ogromny hałas- koń się wywalił. Otwieramy przednie drzwiczki, aby jakoś mu pomóc. Odwiązuję linkę i nie widzę już nic. Zemdlałam z bólu- później dowiedziałam się, że gdy tylko linka się poluzowała, koń wyskoczył przednimi drzwiczkami- ucierpiał na tym bardzo, bo roztrzaskał sobie nogę, a jeszcze wcześniej, rzucając się panicznie w przyczepie, zrobił sobie ogromną dziurę w głowie, rzucając się o dach- i pomimo żalu, trzeba decydować- czy leczyć czy uśpić. Decyzja jest prosta. Uśpić tego niebezpiecznego konia, który prawie mnie zabił”
W tej krótkiej historii jest ogromny paradoks. Człowiek skazuje konia na śmierć, przez własne błędy, lecz w ocenie tego człowieka, to koń był wszystkiemu winny. Prawda bardzo boli. Ale to skrzywdzone zwierzę tą prawdę zna. Osoby, które na koniach się znają, również wiedzą, gdzie ona jest. W tej historii, to nie koń był winny, a człowiek, który zamiast budować w koniu pewność siebie i wypleniać paniczne zachowania, ten strach u niego tylko rozjudzał- gdyby przez tyle lat koń byłby uczony zaufania i pewnych norm w zachowaniu, ta tragiczna historia nie miałaby miejsca.
Konia bardzo łatwo jest zepsuć. Radą dla wszystkich jest, że jeżeli sami jesteśmy strachliwi czy nie pewni swych ruchów, lepiej nie brać się za układanie konia- bo można mu jedynie zaszkodzić. My musimy być dla konia przewodnikiem, do którego ten koń ma zaufanie- tak samo, jak przewodnik ma pewne zaufanie do konia. To my, jako przewodnicy, musimy myśleć, analizować, korygować, iść przodem, tłumaczyć i nauczać- większość koni, nie zrobi tego za nas. Kto się nie boi? Nie znam takiej osoby, bo sęk w tym, żeby strach umieć kontrolować, a nie go nie posiadać.
Pracując codziennie z wieloma końmi, tą umiejętność już posiadam. Konie, które mają problem ze strachem i paniką, trzeba wciąż odczulać na bodźce zewnętrzne- trzeba „ zaginać” ich lęki oraz słabości pokazem własnej pewności wobec sytuacji lub rzeczy dla nich ciężkiej. Przykładem tego jest, gdy koń boi się głośnych odgłosów- aby mu pomóc, nie robi wszystkiego co w naszej mocy, aby ich uniknąć- wręcz przeciwnie- powinniśmy mu ich dostarczać aż w nadmiarze, a sukcesem będzie, gdy go ich ilością wreszcie zanudzimy- jest to osiągalne u każdego konia. Miałam taki przypadek, że koń bał się każdego głośniejszego szeleszczenia, odgłosu zgniatania, czy podniesionego głosu- wyłożyłam na jego padoku pełno puszek i nie sugerując nic, chodziłam z nim po nich- bał się okropnie, wyrywał, ruszał galopem, ale widząc mój spokój z upływającym czasem już w ogóle nie zwracał na nie uwagi- trwało to dzień, jednak bez zaufania, efektu w cale mogłoby nie być.
W pracy z końmi, zawsze musimy być opanowani. Ale nie zarozumiali. Zawsze warto jest znaleźć osobę, która ma wiele lat doświadczenia przy koniach i nie bazować tylko na przeczytanych książkach czy artykułach- Bo to konie i ich obserwacja wciąż nas czegoś nowego uczy, a przede wszystkim, zanim zaczniemy pracować z koniem, popracujmy nad samym sobą, aby nie doprowadzać do wypadków czy śmierci tylu koni i tylu osób- nauka zapanowania nad strachem, nie wpadanie w panikę oraz umiejętność prawdziwego zaufania to klucz do sukcesu z naszym koniem????.
Koń na łące, koniem szczęśliwym – co koń je, oprócz trawy?

Koń na łące, koniem szczęśliwym – co koń je, oprócz trawy?

Lato to czas, kiedy łąki zachwycają swoją ofertą traw i ziół każdego konia- oczywiście nie każdy koń może z takich pastwisk skorzystać, ale jeżeli nadarzy się taka okazja to-  Czy na tym pastwisku koń je samą trawę?

Zawsze byliśmy zdania, że koń na łące, to koń szczęśliwy, tym bardziej, jeżeli na łące jest pełno trawy i roślin, bo wbrew pozorom, choć trawa jest wtedy głównym składnikiem diety konia, to koń je również różne, inne zioła i rośliny, które są dla niego ogromnym wsparciem odporności i zdrowia – łąki porastają rośliny o działaniu przeciwzapalnym, na kaszel, antybakteryjnym, łagodzącym skutki infekcji, wspierającym wątrobę, czy nerki..

Łąka jest dla konia bogactwem naturalnych minerałów i witamin oraz substancji wspomagających- mając to na względzie, warto postarać się, aby nasz koń do takowej łąki miał dostęp, choć na kilka godzin dziennie- łąki różnorodnej, bo nie mówimy tu o nieurozmaiconych padokach, często praktycznie łysych, gdyż konie na nudnym, łysym czy źle zabezpieczonym padoku po prostu się nudzą, a z nudy, może wyjść wiele zła i przykładem to potwierdzającym są zatrucia.

Pomimo tego, że konie potrafią rozpoznawać, jaką roślinę mogą zjeść, a jaką lepiej ominąć, to do zatruć lub kolek i tak potrafi dojść. Dlaczego? Koń z nudy potrafi zrobić wiele- i to właśnie nuda, popycha go w stronę zjedzenia roślin, szkodliwie działających, no bo co zrobić, gdy stoi się kilka godzin na nudnym padoku i tylko zza ogrodzenia można dosięgnąć jakiś chwastów? Oferta jest kusząca- tym bardziej dla zwierząt, które wciąż potrzebują nowych bodźców, a właśnie takimi są konie. Szkodliwie działają też rośliny spleśniałe, zaparzone, stęchłe, niezależnie, czy to trawa, czy zioła- pleśń powoduje kaszel, niektóre grzyby nawet kolkę i choć koń powinien rośliny takie ominąć, to gdy nie ma zbyt dużego wyboru na łące, również po nie sięgnie.

Bardzo ważne jest, aby łąka była dobrze przygotowana pod wypas koni. Aby mogła być dla nich miejscem bezpiecznym i komfortowym, aby dawała koniom bodźce, bardzo potrzebne do ich prawidłowego funkcjonowania- i pod żadnym pozorem, aby nie stała się dla nich miejscem nudy i nie popychała ich do skrajnych zachowań, mogących narazić ich zdrowie czy życie.

Czasem warto jest również zobaczyć, jakie zioła zjada nasz koń- bo na przykład, gdy zjada duże ilości wrotyczu, może to znaczyć o potrzebie odrobaczenia- obserwacja przede wszystkim!

Nasze koni, których stan zdrowia na to pozwala, są właśnie na łące- łąka jest ich królestwem, a  w oku każdego podopiecznego widać, że jest na niej szczęśliwy- oprócz tego, konie znacznie się na niej poprawiły- wiemy, że zapewniliśmy im wszystko, czego potrzebują.