Pomoc porzuconej suni ze szczeniakami.

Pomoc porzuconej suni ze szczeniakami.

 

Kochani,

Wczoraj byliśmy częścią kolejnej smutnej historii. Tragedii, których pełno jest na całym świecie- ale pewnie wiecie, że jeżeli jest się czegoś prawdziwym świadkiem, odczuwa się to na swoim sercu całkowicie inaczej… o wiele ciężej i głębiej.

Wszystko zaczęło się trzy dni temu, kiedy dostaliśmy pierwszy telefon, że w stodole oszczeniła się porzucona suczka- chcieliśmy zareagować, jednak po chwili znów zadzwonił telefon i powiedziano nam, że suczką zajmie się straż miejska. Jednak od tamtego momentu wszystko się zmieniło. Przez kilka dni, odetchnęliśmy z ulgą, że sunia będzie miała opiekę, że jej maleństwa będą miały dobre warunki- jednak wczoraj wieczorem koszmar powrócił. Straż miejska nie zabrała suczki, ponieważ ta gryzła i przeniosła swoje maleństwa w pobliskie zarośla pod gołe niebo- Kochani, to była straszna wiadomość. Małe szczeniaczki z swoją matką były na ciągłym deszczu i chodź mamy lipiec, to temperatura wcale nie jest wysoka… od razu ruszyliśmy w drogę, choć było już późno wieczorem.

Po przyjeździe na  miejsce, weszliśmy w zarośla i choć słyszeliśmy szczeniaczki, ich matka nie pozwoliła nam zrobić ani kroku dalej, by wyjąć je z kryjówki. Próbowała nas ugryźć, ale tak naprawdę była bardzo przestraszona- ona tak mocno bała się o swoje bezbronne maluszki.

Bardzo powoli i spokojnie podeszliśmy do niej, by złapać ją na smycz i umieścić do transportera- po chwili udało się złapać sunię. Jak najszybciej wróciliśmy po jej szczeniaczki, by ta nie musiała długo się stresować- bo widać było, że sunia jest bardzo dobra matką i opiekunką swych maleństw.

Pomiędzy zaroślami, koło jakiś cegłówek leżało sześć malutkich szczeniaków- delikatnie wzięliśmy je a ręce. Maleństwa bardzo drżały. Czym prędzej owinęliśmy je w kocyk i ułożyliśmy koło transportera z ich matką, by one jak i sunia, czuły się nawzajem. Aby nie bały się podczas podróży do naszej fundacji.

Oczy napłynęły mi łzami, gdy wypuściliśmy sunię- ona tak mocno się bała, a gdy daliśmy jej jedzenie, ta jadła tak łapczywie… widać było, że jest bardzo głodna. Maluszki są pod jej ciągłą opieką- gdy do nich podchodzimy, ta wciąż jest dość agresywna. Jak każda matka, bojąca się o dzieci.

Sunia nie jest w najlepszym stanie, ale teraz, jest już bezpieczna. Szczeniaczki również.

Dziękujemy, że jesteście z nami- bo dzięki temu, my możemy pomagać takim potrzebującym zwierzętom. Możemy znów otoczyć je opieką, leczeniem, miłością, domem- razem.