Nowe wieści u Róży

Nowe wieści u Róży

Mamy dla was, kochani, kolejne informacje o stanie zdrowia Róży i oczywiście o samej Różyczce… Kobyłka zaklimatyzowała się w Naszej fundacji i od razu zaprzyjaźniła z naszym niezastąpionym pracownikiem, panem Krzysztofem- zresztą, który z naszych podopiecznych nie pokochał go od pierwszego wejrzenia?

Ale do rzeczy, czyli do stanu zdrowia…

Różyczka przeszła przez pełną diagnostykę weterynaryjną i niestety okazało się, że przyczyna długotrwałej kulawizny i potężnego bólu, to poważna kontuzja, której skutkiem będzie bardzo długie i kosztowne leczenie. W tylnej kończynie naszej kochanej Różyczki doszło do uszkodzenie przyczepu mięśnia międzykostnego.

Weterynarz stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie podać kobyłce PRP, czyli osocza bogato płytkowego, jednak od razu uprzedził, że podanie PRP kosztuje jednorazowo 2000 złotych– postanowiliśmy, że podamy ten preparat Różyczce, gdyż jej życie i zdrowie jest priorytetem.

Samo podanie PRP nie wystarczy i po podaniu preparatu, trzeba będzie poddać terapii ESWT, a dokładniej zabiegom schock wave. Terapia ta jest bardzo rozległa w czasie, gdyż kobyłce potrzeba czterech zabiegów rozłożonych na 40 dni, a więc jedną serię zabiegu należy wykonać co 10 dni. Koszt jednego zabiegu ESWT kosztuje 400 złotych.

Kochani, choć mamy już prawie zapełniony plan na następne dwa miesiące, co chodzi o  leczenie Różyczki, to jeszcze trzeba dodać, że przez cały ten czas będzie ona pod opieką weterynaryjną, gdyż zabiegi ESWT jak i podanie PRP musi być wykonane i na bieżąco kontrolowane przez specjalistę.

Kochani, jesteśmy dobrej myśli, koń również ma zapewnioną odpowiednią opiekę codzienną jak i medyczną, jednak przytłacza nas myśl, gdy trzeba będzie ostatecznie rozliczyć się za leczenie Róży…

Pełna diagnostyka, podanie PRP, zabiegi ESWT i ciągła opieka weterynaryjna oraz zaległe koszty związane z transportem to koszty sięgające 6500 złotych– mamy nadzieję, że oprócz tego nie przydarzą się nam jeszcze jakieś nagłe wydatki związane z Różyczką w najbliższym czasie…

Kochani, prosimy Was wraz z Różyczką- pomóżcie Nam, by ta wspaniała, ufna i kochająca ludzi kobyłka mogła wrócić do pełni sił.

Wpłat można dokonać również bezpośrednio na konto, wpisując w tytule przelewu ” Róża”

Fundacja Pasja

Swift/Bic: BPKOPLPW
IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Link do zbiórki: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/pomocroza

 

Jemiołka- nowe wieści.

Jemiołka- nowe wieści.

Kochani!

Przepraszamy, że tak długo nie dodawaliśmy świeżych informacji o stanie Jemiołki- takie fundacyjne imię nadaliśmy tej chudzinie, jednak nieprzespane noce i ciągłe czuwanie oraz nieuchronnie uciekający czas robią swoje…

Jednak może od początku…

Przez pierwsze dni walczyliśmy z wychłodzeniem organizmu, gdyż temperatura ciała kobyłki wynosiła tylko 35 stopni, momentami schodziła nawet poniżej…  Podawaliśmy jej kroplówki i leki na wzmocnienie, gdyż  Jemiołka nie miała kompletnie siły na nic.

W momencie, gdy już myśleliśmy, że wyjdziemy na prostą, bo temperatura zaczęła  wracać do granic normy, w momencie, gdy kobyłka przyzwyczaiła się do jedzenia podawanych suplementów, witamin i paszy, w momencie, kiedy jej ruchy stawały się oraz żwawsze, znów zaczęła się okropna walka, tylko tym razem z potężną gorączką.

Jemiołka  znów straciła apetyt, a to w jej przypadku można by nazwać wyrokiem śmierci, przesądzeniem wszystkiego, co udało się nam zrobić i wywalczyć…

W trybie natychmiastowym, gdyż temperatura diametralnie zmieniała się z godziny na godzinę i gorączka pojawiła się znikąd, Jemioła dostała leki przeciwgorączkowe oraz antybiotyk. I znów stres obecny przez wiele godzin, znów obawa, że nie uda się nam zbić prawie 40 stopniowej gorączki…

Po kolejnych nocach czuwania, dniach stresu i serii przyjętego antybiotyku, wyszło dla nas słońce- gorączka ustała, apetyt powrócił, znów na naszych twarzach i w oku kobyłki pojawiła się radość…

Jednak długo ona nie trwała, gdyż stan Jemioły znów się zmienił, niestety na gorsze- znów straciła apetyt, znów była bardzo osowiała, znów podstawowe czynności pozbawiały ją niewyobrażalnie dużo energii.

W tej sytuacji znów wysłaliśmy krew, mocz i kał do laboratorium. Wyniki wykazywały stan zapalny w organizmie Jemiołki– znów, po krótkiej przerwie, trzeba było stanąć do walki, nie odzyskawszy sił po poprzedniej… Czy nasze szanse, a tym bardziej tej kobyłki nie malały?

Znów natychmiastowa reakcja zrobiła swoje- podaliśmy jej leki przeciwzapalne oraz leki osłonowe na wątrobę- pomimo tak wielkich deficytów prawie we wszystkim, nasza nadzieja i chęć do życia tej kobyłki  to przezwyciężyła – po trzech dniach opanowaliśmy stan zapalny i znów mogliśmy cieszyć się poprawą w jej stanie zdrowia…

Kochani, ku naszej wielkiej, jednak bardzo ostrożnej przez zdobyte doświadczenie radości, kobyłka znów się ożywiła, ma troszeczkę więcej siły, a co najbardziej nas cieszy, ma ogromny apetyt.

Jej temperatura ciała również się ustabilizowała.

Z każdym kolejnym dniem widzimy poprawę, choć kobyłka nie jest w stanie samodzielnie wstawać i stabilnie chodzić, to w cały proces wstawania wkłada coraz więcej swojej własnej siły…

Na razie, jak to od pierwszych dni było, nic się niż zmieniło, co chodzi o jej pilnowanie- towarzyszymy jej całe dnie oraz noce, pomagamy jej wstać, gdy tylko zasygnalizuje, że już odpoczęła i znów chce się podnieść.

Kochani, życie tego konia jest dla nas bezcenne- dla niego to chyba coś najcenniejszego, gdyż całym swoim ciałem i postawą, cały czas pokazuje nam, jak bardzo jej na nim zależy.

Choć walka ta, wygląda na to, że będzie trwać jeszcze przez długi czas, dalej będziemy walczyć. Cała ta sytuacja, obfituje w ogromny stres, ogromne zmęczenie, ogromne emocje, jednak dla tak cudownej istoty, tak wdzięcznej i kochającej życie, pomimo tak wielkiego zła jakie doświadczyła- nie jesteśmy w stanie odpuścić, tym bardziej, że szansę zwiększają się, choć bardzo małymi etapami, co jakiś czas przerywanymi nagłymi zakrętami w stronę pogarszającego się stanu, nie ustąpimy, choć z każdym dniem kwota do zapłaty za leczenie nieugięcie wzrasta- na dzień dzisiejszy koszty leczenia, zakupu używanych suplementów, paszy, odżywek i opieki weterynaryjnej  przekraczają 10 000 złotych… a do końca jeszcze daleka droga i nawet nie chcemy myśleć, jak przyjdzie termin, kiedy trzeba będzie za to leczenie zapłacić, nie wspominając jeszcze  o innych wydatkach…

Kochani,  nie będziemy owijać w bawełnę- wasze wsparcie jest w tej sytuacji niezastąpione i nigdy od niego nie zależało tyle, ile teraz – po prostu prosimy- pomóż nam, by Jemiołka mogła dostać główną rolę w szczęśliwej bajce, po tak długim czasie spędzonym w ogromnym cierpieniu i wykańczającej walce o życie, którego tak bardzo pragnie.

https://www.youtube.com/watch?v=m2vbNDhvd5M&t=25s

 

Kolejna interwencja naszej fundacji- agonia, cierpienie i długa walka

Kolejna interwencja naszej fundacji- agonia, cierpienie i długa walka

„ Chęć do życia, walka o każdy wdech… ogromnie boli myśl, w której nie będzie już następnych dni”

Mroźny wiatr, owiewający ogromne łąki… sztywne ciało, leżące na uboczu nich.  Nie godzi się z  myślą,  że nie przetrwa, próbuje cichutko  rżeć, nieudolnie próbuje podnieść głowę, jednak bez jakiegokolwiek rezultatu- ono nie chce umierać.

Czas mija, temperatura jego ciała wciąż maleje- brak energii, na wzięcie kolejnego oddechu- jednak w oku wciąż pełno nadziei i chęci do życia.

Godziny mijają, próby podniesienia na nic- nogi nie są w stanie utrzymać ciężaru ciała, pomimo podanych leków- okryty derką i termoforami- on chce przetrwać tą noc i kolejne lata, chce żyć…

Kolejna interwencja Naszej fundacji- to była nasza najdłuższa i najcięższa walka, która wciąż trwa, jednak stawka jest zbyt wysoka.

Kolejne cierpienie, kolejne bilansowanie na cieniutkiej granicy życia i śmierci, kolejny ból, rany i agonia- wszystko przez zaniedbanie człowieka…

Trafiliśmy do miejsca, gdzie wszystko wyglądało bajecznie- ogromne tereny, łąki, stado koni. Co jakiś czas, postawione bale siana.  Jednak cała ta oprawa, nie uchroniła przed brakiem odpowiedniego dopilnowania…

W całej tej bajecznej atmosferze, nie zabrakło miejsca na zło- oddalony od reszty stada koń, w agonicznym stanie walczył o życie.

Nie wiemy ile tam leżał, ile czasu nie jadł i nie pił. Wezwaliśmy weterynarza, który jednoznacznie stwierdził, że koń jest zagłodzony, a stan jego jest krytyczny. Podejrzewamy, że wynikiem zagłodzenia był brak dostępu do jedzenia, przez odrzucenie tego konia od reszty stada.

„ Są rozkazy, których nie można zaakceptować.”

Ta noc, to była wielka wojna- wojna z bezduszną śmiercią.

Masa kroplówek, leków, termoforów z ciepłą wodą, by ogrzać wychłodzone ciało tego konia, nieudane próby podniesienia, by postawić go na nogi- pełno osób, sprzętu, stresu i wciąż nadzieja w oku tej bezsilnej istoty.

Kochani, czy nie myślicie już, po co to wszystko? Po co tak męczyć to zwierzę? Czy nie lepiej, skoro nie miało nawet siły wstać, po tylu kroplówkach, przy  pomocy mu w tym, po prostu uśmierzyć jego cierpienia?

Kochani,  w naszej fundacji, pracujemy tylko z ludźmi, którzy przez ogromne doświadczenie wiedzą, kiedy należy walczyć, a kiedy odpuścić-  zdobyli je przez uczestnictwo w masie takich interwencji, gdzie zawsze wydaje się, że wszystko jest  już przesądzone- jednak znajdujemy to światełko w tunelu.

W tym przypadku, patrząc na tego konia, jasne było, że będziemy walczyć. Będziemy walczyć dla niego- on tak bardzo pragnie dalej żyć.

Kolejne godziny mijają, stan kobyłki się nie poprawia- dalej nie może wstać, rany i odleżyny robią się coraz większe. Gdy siła ludzkich rąk zawodzi, trzeba znaleźć inne rozwiązanie, bo czas ucieka, a w tym przypadku jest na wagę złota.

Przy pomocy ładowacza czołowego, pierwszy raz podnieśliśmy kobyłkę, lecz ta po opuszczeniu od razu znowu padła… nie była w stanie ustać ani chwili- czas leciał, zmrok zapadał, a my staliśmy wciąż w tym samym miejscu.

 

„ Są drogi, którymi się nie przejedzie”

Na te łąki nie dało dojechać się samochodem, tym bardziej  z przyczepą- grunt był zbyt mokry- potrzebowaliśmy ładowarki teleskopowej, by bezpiecznie przetransportować  kobyłę do miejsca, gdzie będziemy mogli załadować ją do przyczepy, by przewieźć ją do naszej fundacji i otoczyć odpowiednią opieką.

Niestety, ładowarkę zdobyliśmy dopiero na następny dzień, po nocy pełnej trudu, w utrzymaniu konia przy życiu- derki, okładanie termoforami, podawanie kroplówek- wciąż temperatura poniżej 35 stopni Celsjusza, gdzie prawidłowa temperatura ciała konia wynosi 37,5- 38,2 stopni Celsjusza.

Ładowarkę załatwiliśmy z miejscowości oddalonej o pięćdziesiąt kilometrów- tylko dzięki niej, zabraliśmy tą kobyłkę do naszej fundacji, ponieważ przewiezienie jej ładowaczem czołowym, było zbyt ryzykowne, bo groziło okaleczeniem konia, w przypadku, gdy ten zaczął by się rzucać.

 

Kobyłka przez całą podróż do fundacji leżała.  Jest bardzo słaba, całą dostarczaną energię zużywa na trawienie siana i próbę ogrzania swojego ciała.

Kobyłka jest pod ciągłą kontrolą weterynarza i pod stałą opieką- nie zostaje sama ani na chwilę, gdyż jej mięśnie są bardzo słabe, jednak mimo to kobyłka już próbuje wstawać, choć  zdarza się, że gdy chwilę stoi, znów się kładzie, nie mogąc samodzielnie wstać. Jest na to za słaba. Po jakimś czasie, zaczyna rżeć, a gdy znów się zbieramy, by ją podnieść, nerwowo zaczyna machać głową, jak gdyby jasno dając do zrozumienia, że ona się nie podda i to nie jest jeszcze jej czas- ona da radę. Przetrwa to.

Pomimo niewielkiej poprawy, Jej stan jest bardzo ciężki, wręcz krytyczny- rany, odleżyny, i utrzymująca się bardzo niska temperatura ciała, pogarszają całą sytuację . Wciąż walczymy, bo i ona wciąż walczy. Pomożemy jej najlepiej jak potrafimy, bo jej wola do życia jest tak ogromna, a tak bardzo doświadczana przez okrutne zło i cierpienie…

Pilnie potrzebne są środki na obdukcję, pełną diagnostykę, zakupienie specjalistycznej paszy, leków i opłacenie wypożyczenia ładowarki teleskopowej oraz transport do naszej fundacji- interwencja miała miejsce w województwie świętokrzyskim- to prawie 500 kilometrów od nas oraz na opłacenie dochodzenia, by ustalić przyczyny doprowadzenia zwierzęcia do tak złego stanu i nadzór pozostałych zwierząt, pozostających na miejscu.

Na dzień dzisiejszy koszty już sięgają 5000 złotych,  a potrzebna kwota sięga 20 000 złotych.

Kochani,  pomóżmy tej zagłodzonej istocie- mimo jej cierpienia, wielu ran i braku siły- jej chęć dożycia nie osłabiła się- podarujmy jej w prezencie to, co dla niej najcenniejsze- życie. Razem na pewno damy radę.

Możesz pomóc klaczy, przekazując darowiznę bezpośrednio na konto fundacji, wpisując w tytule przelewu “klacz”

Fundacja Pasja

Swift/Bic: BPKOPLPW
IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Chcesz uzyskać więcej informacji? Zadzwoń i śledź naszą stronę!

665 403 450

 

 

 

 

Róża wykupiona!

Róża wykupiona!

Kochani-  znów zrobiliśmy mały krok, w stronę ogromnego szczęścia…

Do pełni szczęścia Róży jeszcze daleka droga, ale bliższa już o ponad 500 kilometrów, otóż, dzięki waszemu ogromnemu zaangażowaniu,  Róża jest już wykupiona i jest w drodze do naszej fundacji.

Po długiej podróży rozpocznie nowy rozdział w swoim życiu- mamy ogromną nadzieję, że uda się nam wyleczyć ją całkowicie.

Wielki ukłon w Waszą stronę- jeszcze trochę, a całkowicie odmienimy życie Różyczki- oczywiście na lepsze !

Chociaż Róża jest już bezpieczna, to nie koniec jej problemów- czeka ją długie leczenie, rehabilitacja- jeżeli chciałbyś ją wesprzeć, darowiznę na pomoc Róży można dokonać bezpośrednio na konto:

Fundacja Pasja                                                                                                                                                                  Swift/Bic: BPKOPLPW
IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Prętka już szczęśliwa- znowu nie zawiedliście! Dziękujemy.

Prętka już szczęśliwa- znowu nie zawiedliście! Dziękujemy.

Kochani, znowu się nam udało- Prętka już szczęśliwa, wreszcie może pobawić się z resztą naszych podopiecznych, wreszcie może spać na poduszce Pana Krzysia, którego tak bardzo polubiła- zresztą, wszyscy podopieczni go uwielbiają- jest on niezastąpiony w opiece nad nimi. Jej szczęście jest niewyobrażalne- to dzięki wam jej los się tak wspaniale potoczył.

My, jako fundacja, nie ograniczymy jej tego szczęścia w żaden sposób- nie ograniczymy jej przestrzeni do bycia wolną i radosną!
W naszej fundacji, nie ma wydzielonej przestrzeni- wszyscy podopieczni, gdy tylko ich stan na to pozwala, mogą się cieszyć przemierzaniem całego terenu fundacji- razem biegać, razem się bawić- nie zamykamy ich w kojcach i klatkach- one zasłużyły na życie, w którym nie będzie już nigdy żadnego dyskomfortu.

A tutaj pierwsza zabawa Prętki z jednym z naszych podopiecznych!

Jeszcze raz ogromnie dziękujemy!

Optymistyczne rokowania- nowa szansa Rostera!

Optymistyczne rokowania- nowa szansa Rostera!

Mamy dla was szczęśliwe wieści- Roster jest już wykupiony!

Kochani, nie chcieliśmy was martwić, ale na przedostatniej wizycie weterynaryjnej, na zdjęciach kontrolnych, wyraźnie było widać, że pęknięcie Rostera powiększyło się- bardzo nas to zmartwiło.

Ostatnia wizyta weterynarza, dała nową nadzieję, rozpaliła kolejny płomień do jeszcze większego działania- rokowania weterynarza są bardzo dobre- szczelina zaczęła się zalewać.

Około miesiąca, gdy jego leczenie będzie postępowało prawidłowo, Roster będzie zaczynał swoje coraz częstsze spacery- tak długo wyczekiwane…

Kochani, całym sercem wierzymy, że damy radę uratować to biedactwo- środków wciąż dużo brakuje, ale damy radę- razem na pewno!

Na dzień dzisiejszy, wydane koszty, przekraczają dziesięć tysięcy złotych- transporty, wykup, leczenie, opieka- a do jego pełnej sprawności, która po ostatniej wizycie może być prawdziwa, jeszcze daleka droga.

????????➡️ https://www.ratujemyzwierzaki.pl/roster

Dziękujemy za pomoc Belli i Panu Witoldowi- udało się!

Dziękujemy za pomoc Belli i Panu Witoldowi- udało się!

Kochani!
Kolejna wspaniała historia, kolejne cudowne zakończenie, będące również początkiem nowego rozdziału w życiu Belli- odmieniliście jej los, zamieniliście cierpienie w szczęście. To dzięki Wam, ta kobyłka znów cieszy się życiem, znów dostrzega słońce, a nie tylko pochmurne niebo, znów może radośnie biegać po łące, pomimo swojego poczciwego wieku… Wielki ukłon w waszą stronę od Belli, Pana Witolda i od nas- bardzo wam dziękujemy. To, co zrobiliście, jest i będzie wyjątkowe- najbardziej niesamowite jest to dla Belli- jej wdzięczność w oku jest tak ogromna…????????????
A właśnie wracają jeszcze do Belli, która zyskała główną role w jednej z rzeczywistych bajek dzięki waszym otwartym sercom…❤️
Kobyłka przyjmuje cortaflex ( jego zapas starczy na rok czasu), zakupiona została pasza, która również starczy na rok czasu- u Belli i Pana Witolda będzie już we wtorek, a w związku z tym, możemy spodziewać się euforii Belli- od kiedy zaczęła przyjmować suplementy, od razu poprawił się jej apetyt, nawet bardzo????. Oprócz tego zakupione zostało również dobrej jakości siano i słoma, by kobyłka miała wszystko, co jej potrzebne????.
Przez najbliższe sześć tygodni Bella będzie poddana kuracji kwasem hialuronowym i leczona pentozanem- dodatkowo codziennie przyjmować będzie cortaflex- przyjmuje go tak krótko, a efekty są już widoczne gołym okiem i słuchem- stawy już tak nie skrzypią, jak stare drzwiczki od strychu.

Kochani, w komentarzach pod zbiórką różne były opinie- jedni pisali, że bez sensu jest leczenie konia w tak poczciwym wieku, drudzy, że to właściciel powinien o nią zadbać , inni, że kuracja komórkami macierzystymi się nie opłaca- i właśnie zgadzamy się z tym, że komórki macierzyste nie miały by sensu w tym przypadku, jednak mogliśmy tą opcję wykluczyć dopiero po diagnostyce jednego z najlepszych weterynarzy, który współpracuje z naszą fundacją- pisząc zbiórkę , powoływaliśmy się tylko na słowa Pana Witolda i informacje, jakie uzyskał od wcześniej wezwanego prywatnie weterynarza. Jednak czy to najlepsza opcja?
Kochani, każdy może pomagać, jednak zobaczcie, jak łatwo jest pogorszyć stan, gdy nie ma się żadnego pojęcia o zaistniałej sytuacji- jeśli my pomagamy, robimy to najlepiej jak umiemy- sytuacja Belli, nie oszukujmy się, była ciężka, bo każdy dzień przynosił jej dużo bólu i cierpienia- od razu postanowiliśmy pomóc jej i Panu Witoldowi, jednak jako fachowcy nie tylko z papieru ukończenia kursów i trzech miesięcy praktyk, myślący, że mamy pojęcia o koniach, gdy jego brak był większy niż wiedza, tylko fachowcy z pasji, obeznania z tymi zwierzętami od ponad trzech pokoleń i prawdziwej więzi z nimi, obserwowania i bytowania z nimi od dziecka, nie mogliśmy bezmyślnie postąpić i zdać się tylko na te słowa. Gdy wpłynęły pierwsze darowizny na pomoc Belli, w takiej kwocie, by mogły pokryć koszty wizyty i diagnostyki weterynaryjnej, zaczęliśmy działać.
Koń został kompleksowo przebadany na każdej płaszczyźnie. Po zrobieniu zdjęć, okazało się, że na wszystkich stawach kobyłki widoczne są ogromne i wielorakie zwyrodnienia. Weterynarz, z którym współpracujemy i którego naprawdę możemy nazwać prawdziwym specjalistą i bardzo dobrym, jak nie wyjątkowo dobrym weterynarzem, stwierdził, że w tym przypadku komórki macierzyste nie przyniosą oczekiwanego efektu. Jednak, by udzielić naprawdę komfortowej pomocy Belli, wszystkie działania konsultował z jeszcze jednym weterynarzem- tak więc mamy pewność, że leczenie Belii jest tak dopasowane, aby przyniosło jak największe rezultaty- które już są zauważalne.
Belli i Panu Witoldowi, pomogliśmy, tak, jak pomagamy każdemu- dla nas liczą się fakty i nie będziemy iść w zaparte, gdy wiemy, że coś innego może przynieść więcej korzyści. To zawsze badamy i później wykorzystujemy- w tym przypadku, dla jak najlepszego komfortu i zdrowia Belli.

Kochani. Jeszcze raz bardzo dziękujemy❤️. Wiecie dlaczego warto, byśmy stworzyli jeden zgrany zespół, może nawet pod nazwą armii? Wiecie dlaczego warto, byśmy dalej działali razem?
My naprawdę wiemy, co robimy. Wiemy, czego zwierzęta naprawdę potrzebują- nie z książek i wykładów- z wyczulonego dotyku, słuchu, obserwacji. Wy, jesteście wielcy i potężni swą dobrocią, wielkim sercem, chęciom pomocy- tylko popatrzcie, jaką potęgę i wyższość można stworzyć, gdy się połączymy. Połączymy wiele cech, których ma tak niewielu- cechy wyjątkowe, pozwalające na walkę ze z każdym rodzajem zła, z zawsze zapasową przewagą????????????.
Te wszystkie uratowane zwierzęta, nie są przykładem wspaniałości naszej fundacyjnej rodziny – one są namiastką tego, co możemy osiągnąć, gdy będziemy jak potężna fali iść razem przed siebie- w imię zwierząt. One są przykładem wspaniałości, jaką możemy dopiero razem stworzyć????.

https://youtu.be/h0u_JW78gFI

Roster jest w potrzebie! Musimy go uratować!

Roster jest w potrzebie! Musimy go uratować!

Kochani????
Roster jest w tragicznej sytuacji- dla jego właściciela, pomimo ciężkiego stanu zdrowia konia, dalej liczą się tylko pieniądze…

Pocieszenie… Rzecz tak błaha, że  aż nadto przez wszystkich używana. Właściciel Rostera, wszystkim w koło rozpowiadający jak bardzo miłość jego do tego konia jest ogromna, też go pocieszał, gdy ten miał wyruszyć w swoją ostatnią podróż, jednak nie zrobił nic, by do tego nie dopuścić…
Dołącz do zbiórki❤️
➡️https://www.ratujemyzwierzaki.pl/roster

Wpłat można również dokonać bezpośrednio na konto fundacji. W tytule przelewu należy wpisać: Roster

Swift/Bic: BPKOPLPW
IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Interwencja pod Wrocławiem

Interwencja pod Wrocławiem

Kochani????
W ubiegły piątek, interwencyjnie trafiliśmy do miejsca, gdzie zobaczyliśmy, jak wygląda namiastka piekła????.
Las, pomiędzy drzewami droga, długa droga, prowadząca do ogromnego kompleksu świeżo co wybudowanych hoteli i padoków oraz stajni, tworzących niczym inny świat ukryty za osłoną lasu…
Wychodząc z samochodu, na chodnik wyłożony kostką, naszym oczom ukazał się niezapomniany widok- Piękne stajnie, zagrody, padoki, ciągnące się aż po horyzont- a na nich wiele koni, kuców, kóz i lam… ????????????????
Obraz niczym z bajki, jednak to, co przeżywały tam zwierzęta, z pewnością scenariuszem bajki nie było…????
Tuż przed całą zabudową, na ziemi obok obornika, leżący na podziurawionym kartonie, od rana konający, jeden z tamtejszych koni, walczył o swoje życie… nie wiemy, co działo się z Nim wcześniej, jednak jego stan sam o jego właścicielu opowiadał- ranny, obtarty, sztywny od skurczy, z szeroko otwartymi oczami, walczył o każdą kolejną minutę życia. Mimo Naszych wspólnych działań, jego stan się nie poprawiał, koń coraz bardziej cierpiał- postanowiliśmy uśmierzyć jego ból raz na zawsze, aby nie musiał się już dalej męczyć- śmierć w jego przypadku, z tak dynamicznie pogarszającym się stanem, była nieunikniona????.
Niesprawiedliwość… dosięga Nas wszystkich. Zwierzęta również i tak samo boleśnie. Tuż za laskiem, na jednym padoku, gdzie stało dwadzieścia pięknie lśniących się kucyków, wykarmionych z nieograniczonym dostępem do siana, tuż zza ogrodzenia, wygłodniałym wzrokiem obserwowało stado innych kucyków, ale tylko z nazwy były kucykami. Wyglądały one bowiem jak wieszaki, same kości i cieniutka skóra, bez grama tłuszczu… Dlaczego jedne zwierzęta tego samego właściciela były przykładem idealnie zadbanych koni, a drugie wręcz konały z głodu i złej opieki? Tego nie wiemy, lecz nie to było dla Nas najważniejsze.
Najważniejsze było dla Nas dobro zwierząt.
Z tego otoczonego okropną aurą miejsca, zabraliśmy razem z fundacją Centaurus dwa dorosłe konie, kilka kucyków oraz osłów i przewieźliśmy je do ośrodka w Szczedrzykowicach pod Legnicą . Dostaną one teraz wszystkiego, czego potrzebują.
Pomimo interwencji, Panie, które opowiedziały Nam o dramacie tych zwierząt, nie przestały płakać… spojrzenia tych konających koni… przeszywają całych Nas.
Takie wspomnienia, również w Naszych sercach, pozostaną na zawsze.
Po takich przeżyciach, jeszcze odważniej staniemy do walki w obronie zwierząt!
Nie pozwólmy, aby odchodziły w takich męczarniach, po cichu, bez jakiejkolwiek pomocy…????
Do udziału w interwencji zaprosiła nas Fundacja Centaurus, z którą wspólnie przeprowadziliśmy odbiór zwierząt, do nich teraz zostały przetransportowane wszystkie odebrane konie, gdzie  zapewnione zostanie im odpowiednie leczenie.

Obraz może zawierać: 1 osoba, koń i na zewnątrzObraz może zawierać: koń, drzewo, na zewnątrz i przyrodaObraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i na zewnątrz

Bella i Pan Witold- nie pozwólmy im cierpieć.

Bella i Pan Witold- nie pozwólmy im cierpieć.

Kochani, 

Świat jest okrutny- o tym wszyscy już wiemy. Czasem jednak los sprawia, że gdy wydaje się, że nic już nie poprawi sytuacji- nadchodzi pomoc.

Bella i Pan Witold to przyjaciele od kilkudziesięciu lat. Razem, tworzą ze sobą coś wspaniałego, wyjątkowego i przepełnionego najczystszymi uczuciami- nie pozwólmy, aby ich więź rozerwała tak ludzka rzecz, jaką są pieniądze, lub mówiąc precyzyjniej ich brak…

Przyłącz się do zbiórki i uśmierz cierpienie Belli. https://www.ratujemyzwierzaki.pl/pomocbella

Kochani, datki możecie przekazywać również na numer konta Fundacji Pasja w tytule przelewu wpisując Bella.
Swift/Bic: BPKOPLPW
IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Nasza fundacja, oprócz pomocy interwencyjnej, gdzie konie są zabierane właścicielom, nie chce kazać na właśnie taki los tych właścicieli, którzy dbają o swoje konie i inne zwierzęta całym swoim sercem, lecz nie mają wystarczających funduszy na ich odpowiednią opiekę.
Chcemy pomagać im w realny sposób, nie przez rozłączenie dwóch związanych ze sobą wyjątkową więzią istot, lecz pomagać im na miejscu, przez pomoc gospodarzowi w zapewnieniu mu funduszy, na sprawowanie nad nim odpowiedniej opieki.

 

Maja i Sonia szukają nowego domu!

Maja i Sonia szukają nowego domu!

Kochani!

Kilka tygodni temu uratowaliśmy Maję i Sonię. Teraz, gdy zostały odkarmione, odrobaczone i przeszły pierwsze szczepienia- szukamy dla Nich nowego domu wraz z kochającym opiekunem.

Jesteś zainteresowany adopcją realną? Skontaktuj się z Nami! 662224089 lub wypełnij formularz adopcji realnej, znajdujący się tu:

ADOPCJE

Ale może zanim adopcja, to trochę więcej o pieskach…

Maja, suczka wciąż radosna, posłuszna, gotowa spełnić każdą Naszą prośbę. Oddana bez granic, szanująca człowieka i bardzo inteligentna. Przyjaciółka na zawsze…

Sonia… mała włochata kuleczka, uwielbiająca się bawić. Wciąż “uśmiechnięta”, prawdziwie kochająca człowieka…

Obie suczki, od pierwszych dni w Naszej fundacji, posłuszne jak żadni inni podopieczni. Gdy tylko zobaczą Nas na horyzoncie, niczym rozpędzone rakietki, biegną, aby podarować Nam wspaniałe “całuski” i troszkę się poprzytulać.  Może nie są rasowe- to zwykłe kundelki, ale ich dusza jest większa i wspanialsza od najlepszego rasowego psa. Małe wielkie duszą.

Maja i Sonia to z pewnością niezastąpione towarzyszki na całe życie, które będą malować nie jeden uśmiech na twarzy każdego dnia.

Sara i Desa wciąż szukają kochającego domu! Ich siostry już go znalazły.

Sara i Desa wciąż szukają kochającego domu! Ich siostry już go znalazły.

Kochani,

Sara i Desa szukają kochającego domu!

Sara i Desa to dwie istotki, które pomimo malutkiej wielkości, mieszczą we swoim szlachetnym wnętrzu tonę miłości. Pocieszą, gdy nadejdzie zła chwila, rozweselą każdą duszę. Dadzą mnóstwo energii, ciepła, radości, a jedyne, czego w zamian oczekują, to właśnie takiej prawdziwej miłości, poczucia, że są dla kogoś ważne.

Jesteś zainteresowany adopcją realną? Zadzwoń do Nas! 662 224 089 lub wypełnij formularz adopcji realnej!

Dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli o tragedii tych biednych istotek- przypominamy ich historię…

Jeśli możesz, pomóż znaleźć  im nowy dom…

Sześć suczek, które od urodzenia traktowane były jak przedmiot… sześć suczek, które poznały, co to oznacza życie, zależące od jednego człowieka, którego ich los w ogóle nie interesował. Cztery z nich znalazły już dom, jednak Sara i Desa wciąż go poszukują.

Głodne, zaniedbane… przeciskające się pomiędzy innymi psami na małym, błotnistym podwórku…
Deszcz, upał… wciąż pod gołym niebem, zdane jedynie na siebie…
Ich los oraz pozostałych psów z tego strasznego podwórka odmieniła Pani Małgorzata. Właściciel posesji rozchodował na niej stado psów, które wynosiło już 24 pieski, które chodziły po sobie na wzajem…. nie miały miejsca, jedzenia, miłości. Starsze pieski, dzięki interwencji, zostały oddane do schroniska, jednak dla tych sześciu wspaniałych istotek chcemy jak najszybciej znaleźć kochanego opiekuna i dom, taki prawdziwy.

Desa

Sara

Kochani! Sześć wspaniałych suczek szuka kochającego domu…????????

Kochani! Sześć wspaniałych suczek szuka kochającego domu…????????

Sześć suczek, które od urodzenia traktowane były jak przedmiot… sześć suczek, które poznały, co to oznacza życie, zależące od jednego człowieka, którego ich los w ogóle nie interesował????????. Głodne, zaniedbane… przeciskające się pomiędzy innymi psami na małym, błotnistym podwórku…
Deszcz, upał… wciąż pod gołym niebem, zdane jedynie na siebie…????????
Ich los oraz pozostałych psów z tego strasznego podwórka odmieniła Pani Małgorzata. Właściciel posesji rozchodował na niej stado psów, które wynosiło już 24 pieski, które chodziły po sobie na wzajem…. nie miały miejsca, jedzenia, miłości????. Starsze pieski, dzięki interwencji, zostały oddane do schroniska, jednak dla tych sześciu wspaniałych istotek chcemy jak najszybciej znaleźć kochanego opiekuna i dom, taki prawdziwy????????❤️.

Jeśli możesz, pomóż znaleźć Nam im nowy dom.????
Jesteś zainteresowany ich adopcją realną? Skontaktuj się z nami e-mailowo- pasjafundacja@gmail.pl
Chcesz uzyskać więcej informacji? Zadzwoń!
662224089

Nasi nowi podopieczni, Maja i Sonia, potrzebują pomocy!

Nasi nowi podopieczni, Maja i Sonia, potrzebują pomocy!

Kochani,

W naszej fundacji pojawiły się dwie przeurocze suczki- Maja i Sonia. Na naszym facebook’u oraz profilu na portalu Ratujemy Zwierzaki trwa zbiórka, na ich odrobaczenie, wysterylizowanie, zaszczepienie, odkarmienie… ich historię umieszczamy poniżej, wraz z linkiem do zbiórki. Wspomóż te dwie wspaniałe skrzywdzone suczki, jeżeli tylko możesz! https://www.ratujemyzwierzaki.pl/majaisonia

“Życie to nie wymarzony sen, to układanka przypadków, niezmiennie zmieniająca Nasze jutro…”

Przypadek… to właśnie dzięki niemu dwie malutkie suczki, Maja i Sonia, przeżyły, choć już powoli i z ogromnym cierpieniem bezwładnie balansowały na pograniczu życia i śmierci…
Ich oprawca zrobił wszystko, by tę granice przekroczyły. Za co? Za swoją niewinność…
Szczery las, ogromny pień obwiązany sznurem, brak picia i pożywienia i strach, tylko głuchy strach, z każdym dniem zamieniający się od środka w coraz to większe cierpienie i pragnienie, przeszywające każdą komórkę tych biednych istotek…
Gdy suczki były już w stanie agonicznym, po wielu dniach bez picia i wody, przypadek odmienił ich jutro… postawił na ich drodze małżeństwo- Pana Ryszarda i Panią Grażynę, którzy stali się ich wybawicielami…

Suczki nie mogły niestety zostać na zawsze z małżeństwem. ich wybawiciele po wielu trudach z znalezieniem nowego domu dla tych maluszków, odnaleźli pomoc…
Wczoraj w nocy, do Naszej fundacji, po długiej podróży dotarły Maja i Sonia.
Suczki są bardzo wychudzone, zakleszczone, zarobaczone. Ich stan to istny obraz rozpaczy, aż żal oczy ściska, jedynie ich oczy okazują wdzięczność i radość…

 

 

Węgielek dziękuje za okazane wsparcie!

Węgielek dziękuje za okazane wsparcie!

Dobrze widzi się tylko sercem- najważniejsze jest nie widoczne dla oczu…

W imieniu węgielka dziękujemy za gest, który zrobiliście w jego stronę, wspierając zbiórkę na jego leczenie. Dzięki Wam, Węgielek wreszcie może żyć bez cierpienia, bólu, ograniczeń.

Kocurek przeszedł wszystkie potrzebne zabiegi. Nie wygląda jeszcze najlepiej, ale z każdym dniem odzyskuje energię do życia.

Uratowaliście jego życie, dzięki Waszym dobrym sercom- jeszcze raz ogromny ukłon w Waszą stronę, wspaniali darczyńcy.

Nasze konie w obiektywie kamery ekipy TVP Wrocław!

Nasze konie w obiektywie kamery ekipy TVP Wrocław!

Dzisiaj rano, w Naszej fundacji zagościła ekipa telewizyjna TVP Wrocław, która w ramach programu “Ruszaj z Nami” podąża szlakiem ciekawych miejsc, które warto odwiedzić- jednym z nich była właśnie Nasza fundacja. W krótkiej rozmowie, opowiedzieliśmy co nieco o Naszych podopiecznych, którzy z resztą świetnie poradzili sobie z pozowaniem do  obiektywu kamery. Brawa dla Nich!

Wywiad z Nami, możesz oglądnąć 29.08.2019r, o godzinie 18.15 w TVP Wrocław!

 

Historia Iluminatora- Naszego podopiecznego, który znalazł już swoją kochającą rodzinę

Historia Iluminatora- Naszego podopiecznego, który znalazł już swoją kochającą rodzinę

Kochani!!!
Na Naszym facebooku oraz YouTubie i Twiterze, pojawił się filmik, w którym chcieliśmy Wam pokazać, że to co robimy poprzez pracę z koniem, ma ogromny sens i zapewnia mu nowe życie, życie pełne szczęścia, radości i miłości z nową, wspaniałą rodziną. 🙂
W zakładce projekty znajdziesz wszystkie informacje na temat naszego projektu o wykupywaniu koni skazanych na śmierć, następnie udzielenie im pomocy, poprzez pracę z nimi i znajdywanie im kochających opiekónów-  mamy nadzieję, że spodoba się Wam takie działanie i wesprzecie Nas w realizacji tego projektu.
Iluminator jest żywym przykładem na to, że naprawdę warto jak najbardziej ten projekt rozwinąć.
Poniżej wrzucamy link do filmiku. 🙂
Trochę mleczka dla koteczka- podaruj podopiecznym Naszej fundacji co chcesz!

Trochę mleczka dla koteczka- podaruj podopiecznym Naszej fundacji co chcesz!

Kochani!!!
Kto z nas czasem nie lubi spęzić chwili, zajadając się swoim ulubionym smakołykiem, na wygodnej poduszce, zjeść coś dobrego lub ubrać się w coś ładnego… chyba nie ma takiej osoby ????
Nasi podopieczni, ci mali i ci więksi,  też uwielbiają smakołyki i prezenty!
Większość Naszych psów, kotów oraz koni, po traumatycznych przeżyciach, zyskało szczęście w Naszej fundacji- podarujmy im go jeszcze więcej!
Sprawa jest prosta- Jeżei chcecie podarować  odrobinę radości jakiemuś z naszych podopiecznych, wyślij nam paczkę z smakołykami dla zwierząt, karnmą, leżyskami, obrożami, zabawkami- a dla tych czterokopytnych- z kantarami, uwiązami, szczotkami, derkami, smarami do kopyt… Możesz podarować im co tylko chcesz!
Jeżeli chcesz nieść radość, ale nie masz pomysłu na coś konkretnego- przekaż nam datek, a w tytule przelewu wpisz, na jaki rodzaj artykułu przeznaczone są dane fundusze. My je zakupimy i wyślemy Ci zdjęcie na e-mail, jak cieszą się z nich Nasi zwierzęcy przyjaciele!
Każdy, nawet najmniejszy prezent, przyniesie ogrom radości i satysfakcji- dla Ciebie i zwierząt!
Ruszamy z fundacyjnymi warsztatami edukacyjnymi dla dzieci !

Ruszamy z fundacyjnymi warsztatami edukacyjnymi dla dzieci !

Historia Naszej fundacyjnej rodziny jest od początku związana z końmi i dziećmi… Świat rozwija się dynamicznie, ale my dotrzymujemy mu kroku – Choć zajmujemy się końmi i dziećmi od pokoleń, to zawsze jesteśmy gotowi dołożyć do Naszej pracy z nimi nowe metody, dzięki którym uzyskujemy jeszcze lepsze efekty pracy.

W myśl, że koń i człowiek to najlepsi przyjaciele, jesteśmy otwarci, tak jak Nasi podopieczni, aby otworzyć bramy Naszej fundacji dla dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym i wprowadzić ich w świat zwierząt oraz zapewnić im niezapomnianą przygodę.

Poprzez zajęcia w Naszej fundacji, dzieci dowiedzą się podstawowych informacji dotyczących koni, poznają tajniki pracy przy nich, oraz będą mogły doświadczyć tego wspaniałego uczucia, jakim jest przejażdżka na tych wyjątkowych wierzchowcach.

Serdecznie zapraszamy Was na warsztaty. Dostępne warianty Naszych fundacyjnych warsztatów można pobrać poniżej!

Luna- Dzięki Wam Luna już nie cierpi!

Luna- Dzięki Wam Luna już nie cierpi!

  Całą fundacyjną rodziną, z całego serca, chcieliśmy Wam podziękować za wsparcie i pomoc dla Luny. To właśnie dzięki Waszej otwartości serca, gdzie nie brak miejsca na wsparcie  innych istot, Luna może wreszcie cieszyć się z każdej chwili, bez bólu, dyskomfortu i po długiej, owitej w cierpienie drodze, dorastać w  pełni miłości.

                Dzięki Waszej pomocy, Luna przeszła wszystkie potrzebne zabiegi.  Dzięki operacji na krzyżowy odcinek kręgosłupa sunia porusza się bez ograniczeń, a  dzięki zabiegowi na zęby, te zgniłe  jak i pokruszone, może normalnie spożywać pokarm.

                Jeszcze raz, z całego serca Wam dziękujemy, bo to tylko dzięki Wam Luna może cieszyć się resztą życia i zapomnieć o swojej strasznej historii. 

Węgielek- Jest już w naszej fundacji!

Węgielek- Jest już w naszej fundacji!

Węgielek – cierpiąca kocina, na której uratowanie jest jeszcze szansa…

Matowa, zapchlona, łamiąca się sierść, zlepiona odchodami, przymrużone oczy, i wystające kostki- taki obraz ukazuje się przed naszymi oczyma, gdy spojrzymy na Węglika – młodego kocura, który od urodzenia spowity został przez los w ogromne cierpienie, ból i samotność. To kocie dziecię od urodzenia nękane przez różnorodne choroby, straciło swoją matkę, gdy tak bardzo jej potrzebowało. W okresie, kiedy samo było bezbronne i skazane tylko na jej matczyną miłość i opiekę…

Węglik, malutki Węgielek…  Bezbronnie zwinięty w kulkę, nawet niepróbujący odganiać się od much, które tak licznie pokrywały jego ciało, leżący we własnych odchodach. Właśnie wtedy ujrzeliśmy go po raz pierwszy.  Choć do miejsca, w którym nasze drogi się złączyły, pojechaliśmy tylko po siano dla naszych podopiecznych i rozmawialiśmy z gospodarzem. Wysłuchaliśmy historii tej niewinnej niczemu istocie, która na pewno nie zasługiwała na taki los, jakim została obdarzona. Nie mieliśmy serca, aby jej tam zostawić – Węgielek potrzebuje natychmiastowej pomocy i odpowiedniej opieki, bo jego stan jest dramatyczny.

Każdy ruch tylnymi łapami dla Węglika jest ogromnym trudem.  Bez specjalistycznego zabiegu kot nigdy nie będzie mógł normalnie się poruszać. Węgielek, choć zaczął spożywać normalne posiłki, dostosowane do potrzeb kotów młodych, wciąż jest bardzo chudy. Jego stan skóry oraz sierści możemy polepszyć jedynie specjalnymi maściami. Potrzebne są również leki, na jego kłopoty z wypróżnianiem oraz lekarstwo na chore, całe zalepione mazią oczy.

Choć zabraliśmy kocura do naszej fundacji, jego każdy dzień to wciąż walka o przetrwanie, walka z bólem, która będzie trwać do chwili, gdy to biedne kocię przejdzie wszystkie potrzebne mu zabiegi. Nasza fundacyjna rodzina robi wszystko, co w naszej mocy, aby Węgielkowi było dobrze. Jednak nasz budżet jest bardzo ograniczony i nie jesteśmy w stanie zapłacić za wszystkie potrzebne zabiegi oraz lekarstwa – cierpienie i ból tej kociej dzieciny wciąż trwają…

Wierzymy, że choć Węglikowi nigdy nie było dane dostać od losu szczęścia i jego droga usłana zamiast różami, była cierpieniem i męką, to razem zmienimy jego życie. Udzielimy takiej pomocy, aby ten malutki kocur już nigdy nie zaznał cierpienia i bólu. Wierzymy, że uda się nam, nam wszystkim razem, zebrać odpowiednie fundusze. Zakończymy kłopoty z poruszaniem się, widzeniem, wypróżnianiem i związanym z tym wszystkim ogromnym cierpieniem Węgielka na zawsze. Aby zapewnić Węglikowi wszystkie potrzebne zabiegi, lekarstwa, maści, specjalistyczną karmę oraz późniejszą opiekę kontrolną weterynarza i odpowiednie warunki to 3200 zł. 

Wierzymy, że dzięki Wam, ludziom o wielkich sercach, zmienimy życie tej wspaniałej istoty na lepsze, w którym nie będzie miejsca na cierpienie, ból i strach. Prosimy, pomóżcie Węglikowi, bo nikt nie zasługuje na tak okrutny los!

Blanka i Feniks- Nasi nowi podopieczni

Blanka i Feniks- Nasi nowi podopieczni

Blanka i Feniks – kocie rodzeństwo, które straciło matkę i zostało odrzucone przez innych.

Dwa małe kocięta, zwinięte w jedną kulkę, ogrzewające się nawzajem,  miałczące marnie, wśród gwaru  miasta… Bezbronne, zaniepokojone, zdane jedynie na swoją kocią matkę, próbują ją pewnie tym miałczeniem zawołać. Te dwa kocięta wciąż miałczą, coraz bardziej żałośnie, jednak matki wciąż nie ma. One jeszcze nie wiedzą, że już nigdy się z nią nie zobaczą. Zostały same, wśród worków i kontenerów na śmieci, w ciemnym zaułku miasta, gdzie czarne scenariusze to rzecz na porządku dziennym…

Choć ich tragedia rozgrywa się wśród tysiąca osób, miasto pozostaje niewzruszone- te bezbronne istoty, pogrążone w tęsknocie za swoją matką, coraz szybciej tracą siły, głód staje się coraz większy, niebezpieczeństwa czyhają z każdej strony. Te, co dopiero co zaczynające życie koty, nie mają wyjścia, jak dalej czekać, co przyniesie los…

Ich los okazał się jednak bardzo łaskawy. Podarował im najwspanialszy prezent, jakim było postawienie na ich drodze, po tych strasznych chwilach, wspaniałej kobiety, Anny, dzięki której przeżyły- przez pewien czas dała im opiekę, jaką kiedyś dawała im matka, opiekę, której wciąć tak bardzo potrzebowały, a później, znalazła im schronienie.

Biało- czarna,  drobniutka kuleczka, której pomimo pozorów, charakteru można pozazdrościć to cała Blanka. Jej towarzysz, Feniks, choć jest jej bratem, to zarazem przeciwieństwem- Kocurek to typowa przylepa, kochająca ludzi i wyrozumiał dla dzieci- poddaje się ich wiecznym pieszczotą bez żadnego sprzeciwu.

To wspaniałe kocie rodzeństwo jest już w naszej fundacji. Koty, nie są chore, jednak potrzeba je odrobaczyć, odpchlić i wysterylizować. Ponieważ ich wcześniejsza sytuacja nie była komfortowa i koty głodowały, są również wychudzone.

Blanka i Feniks to dwójka przyjaciół, które naprawdę są przywiązane do nas, do ludzi. Są małymi pociechami, które zawsze, pomimo różnic w języku, nas zrozumieją i udzielą wsparcia.

Chcemy, aby te wyjątkowo rodzinne i oddane kotki znalazły swoją prawdziwą rodzinę. Zanim to nastąpi, prosimy Was o pomoc w zebraniu funduszy na ich sterylizację, odpchlenie, sczepienie oraz karmę. Potrzebna kwota to 800 zł. Gdy kotki dojdą do siebie, będą szukały wspaniałych opiekunów, którzy połączą z nim swoje serce, poprzez adopcję. Prosimy, przyłącz się do naszej zbiórki i pomóż Blance i Feniksowi – one potrzebują twojego wsparcia!