Fela z złamaną miednicą prosi o pomoc!

Fela z złamaną miednicą prosi o pomoc!

„Światła… Może kolejna nadzieja? Nie, to tylko zbliżające się auto, z piskiem opon hamujące tuż przed małym kotem, jednak zbyt późno, by obeszło się bez cierpienia i piekła wyrządzonego tej niewinnej istocie…”

Coraz chłodniejsze wieczory, coraz szybciej zapadający zmrok… Jedna z tysięcy dróg, wzdłuż niej ciągnący się rów.  Przez obecny w życiu przypadek, los zdecydował, że dwa ciała, spotkają się w jednym miejscu, lecz nie po to, by wynikło coś dobrego, tylko po to, by kolejne cierpienie dotknęło kolejną istotę, kolejny ból przeszył kolejne ciało…

Potrącenie – kierowca bez wyrzutów sumienia, niezamierzający wysiąść, pomóc rannemu zwierzęciu – pojechał dalej przed siebie, by kontynuować swoją podróż, jak gdyby nic się właśnie nie stało, jak gdyby prawie nie pozbawił  życia niewinnej istoty…

Droga, odbijające się od niej krople deszczu, tworzące ogromne kałuże i skołowany kot, z rosnącą paniką idącą w parze z rosnącym bólem, próbujący iść gdziekolwiek, przed siebie… Następne auto, jadące z naprzeciwka, zatrzymujące się tuż przed wcześniej potrąconym kotem, jednak nie z tak obojętnym kierowcą jak wcześniej-  z kierowcą, który pragnął pomóc tej skrzywdzonej istocie. Wysiadł z samochodu, wziął na ręce kota, z którego sierści spływały małe strumyczki wody, zatrzymując się na grudach stworzonych z błota,  zaś oczy rozszerzone były  z przypływu adrenaliny, a jednocześnie tak bardzo przepełnione bólem – okazał mu serce, nie pozostał obojętny na jego los, podarował mu szansę na przeżycie…

Kot trafiła do naszej fundacji – został przywieziony przez kierowcę, który udzielił mu pomocy- ukłon w jego stronę. Choć widok tej skrzywdzonej istoty był straszny, nie było czasu na emocje. Od razu pojechaliśmy do weterynarza, nie było na co czekać. Weterynarz, po dokładnej diagnostyce uznał, że kot potrzebuje natychmiastowego zabiegu na miednicę, gdyż jest ona złamana i to aż w trzech miejscach (dwa złamania po lewej stronie i jedno po prawej). Codzienne wizyty u weterynarza związane są teraz z opróżnianiem pęcherza i zakładaniem lewatywy.  Po jego drobniutkim ciele pełzają pchły, i wszoły… To zwierzę jest bardzo słabe –  stan jego sierści i ogólnej kondycji wymaga jeszcze wiele do stanu dobrego.

Kochani, Fela – takie fundacyjne imię jej przyznaliśmy, potrzebuje specjalistycznej opieki weterynaryjnej. Złamana miednica, tysiące pcheł i wszoł – to wszystko spoczywa na malutkich łapkach naszej Feli… Odpchlenie,   zwalczenie wszoł i najważniejsze, czyli operacja na złamaną miednicę oraz zakup odpowiedniej karmy i ogólne koszty utrzymania zwierzęcia – te podstawowe, jak i związane z opieką weterynaryjną  to koszty sięgające 2500 złotych.

Kochani, prosimy razem z Felą, pomóż jej. Ten kot na pewno nie miał łatwego życia, jednak pomimo swojego cierpienia i bólu, oraz okropnego stanu, w jakim się znajduje, nie poddaje się – pomóżmy jej wrócić do pełni sił. Ona Cię potrzebuje.

Link do zbiórki: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/kotfela

Wpłat można również dokonać bezpośrednio na konto, wpisując w tytule przelewu “Fela”.  Dane do przelewu:

Fundacja Pasja

Swift/Bic: BPKOPLPW
IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Nowe wieści u Róży

Nowe wieści u Róży

Mamy dla was, kochani, kolejne informacje o stanie zdrowia Róży i oczywiście o samej Różyczce… Kobyłka zaklimatyzowała się w Naszej fundacji i od razu zaprzyjaźniła z naszym niezastąpionym pracownikiem, panem Krzysztofem- zresztą, który z naszych podopiecznych nie pokochał go od pierwszego wejrzenia?

Ale do rzeczy, czyli do stanu zdrowia…

Różyczka przeszła przez pełną diagnostykę weterynaryjną i niestety okazało się, że przyczyna długotrwałej kulawizny i potężnego bólu, to poważna kontuzja, której skutkiem będzie bardzo długie i kosztowne leczenie. W tylnej kończynie naszej kochanej Różyczki doszło do uszkodzenie przyczepu mięśnia międzykostnego.

Weterynarz stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie podać kobyłce PRP, czyli osocza bogato płytkowego, jednak od razu uprzedził, że podanie PRP kosztuje jednorazowo 2000 złotych– postanowiliśmy, że podamy ten preparat Różyczce, gdyż jej życie i zdrowie jest priorytetem.

Samo podanie PRP nie wystarczy i po podaniu preparatu, trzeba będzie poddać terapii ESWT, a dokładniej zabiegom schock wave. Terapia ta jest bardzo rozległa w czasie, gdyż kobyłce potrzeba czterech zabiegów rozłożonych na 40 dni, a więc jedną serię zabiegu należy wykonać co 10 dni. Koszt jednego zabiegu ESWT kosztuje 400 złotych.

Kochani, choć mamy już prawie zapełniony plan na następne dwa miesiące, co chodzi o  leczenie Różyczki, to jeszcze trzeba dodać, że przez cały ten czas będzie ona pod opieką weterynaryjną, gdyż zabiegi ESWT jak i podanie PRP musi być wykonane i na bieżąco kontrolowane przez specjalistę.

Kochani, jesteśmy dobrej myśli, koń również ma zapewnioną odpowiednią opiekę codzienną jak i medyczną, jednak przytłacza nas myśl, gdy trzeba będzie ostatecznie rozliczyć się za leczenie Róży…

Pełna diagnostyka, podanie PRP, zabiegi ESWT i ciągła opieka weterynaryjna oraz zaległe koszty związane z transportem to koszty sięgające 6500 złotych– mamy nadzieję, że oprócz tego nie przydarzą się nam jeszcze jakieś nagłe wydatki związane z Różyczką w najbliższym czasie…

Kochani, prosimy Was wraz z Różyczką- pomóżcie Nam, by ta wspaniała, ufna i kochająca ludzi kobyłka mogła wrócić do pełni sił.

Wpłat można dokonać również bezpośrednio na konto, wpisując w tytule przelewu ” Róża”

Fundacja Pasja

Swift/Bic: BPKOPLPW
IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Link do zbiórki: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/pomocroza

 

Jemiołka- nowe wieści.

Jemiołka- nowe wieści.

Kochani!

Przepraszamy, że tak długo nie dodawaliśmy świeżych informacji o stanie Jemiołki- takie fundacyjne imię nadaliśmy tej chudzinie, jednak nieprzespane noce i ciągłe czuwanie oraz nieuchronnie uciekający czas robią swoje…

Jednak może od początku…

Przez pierwsze dni walczyliśmy z wychłodzeniem organizmu, gdyż temperatura ciała kobyłki wynosiła tylko 35 stopni, momentami schodziła nawet poniżej…  Podawaliśmy jej kroplówki i leki na wzmocnienie, gdyż  Jemiołka nie miała kompletnie siły na nic.

W momencie, gdy już myśleliśmy, że wyjdziemy na prostą, bo temperatura zaczęła  wracać do granic normy, w momencie, gdy kobyłka przyzwyczaiła się do jedzenia podawanych suplementów, witamin i paszy, w momencie, kiedy jej ruchy stawały się oraz żwawsze, znów zaczęła się okropna walka, tylko tym razem z potężną gorączką.

Jemiołka  znów straciła apetyt, a to w jej przypadku można by nazwać wyrokiem śmierci, przesądzeniem wszystkiego, co udało się nam zrobić i wywalczyć…

W trybie natychmiastowym, gdyż temperatura diametralnie zmieniała się z godziny na godzinę i gorączka pojawiła się znikąd, Jemioła dostała leki przeciwgorączkowe oraz antybiotyk. I znów stres obecny przez wiele godzin, znów obawa, że nie uda się nam zbić prawie 40 stopniowej gorączki…

Po kolejnych nocach czuwania, dniach stresu i serii przyjętego antybiotyku, wyszło dla nas słońce- gorączka ustała, apetyt powrócił, znów na naszych twarzach i w oku kobyłki pojawiła się radość…

Jednak długo ona nie trwała, gdyż stan Jemioły znów się zmienił, niestety na gorsze- znów straciła apetyt, znów była bardzo osowiała, znów podstawowe czynności pozbawiały ją niewyobrażalnie dużo energii.

W tej sytuacji znów wysłaliśmy krew, mocz i kał do laboratorium. Wyniki wykazywały stan zapalny w organizmie Jemiołki– znów, po krótkiej przerwie, trzeba było stanąć do walki, nie odzyskawszy sił po poprzedniej… Czy nasze szanse, a tym bardziej tej kobyłki nie malały?

Znów natychmiastowa reakcja zrobiła swoje- podaliśmy jej leki przeciwzapalne oraz leki osłonowe na wątrobę- pomimo tak wielkich deficytów prawie we wszystkim, nasza nadzieja i chęć do życia tej kobyłki  to przezwyciężyła – po trzech dniach opanowaliśmy stan zapalny i znów mogliśmy cieszyć się poprawą w jej stanie zdrowia…

Kochani, ku naszej wielkiej, jednak bardzo ostrożnej przez zdobyte doświadczenie radości, kobyłka znów się ożywiła, ma troszeczkę więcej siły, a co najbardziej nas cieszy, ma ogromny apetyt.

Jej temperatura ciała również się ustabilizowała.

Z każdym kolejnym dniem widzimy poprawę, choć kobyłka nie jest w stanie samodzielnie wstawać i stabilnie chodzić, to w cały proces wstawania wkłada coraz więcej swojej własnej siły…

Na razie, jak to od pierwszych dni było, nic się niż zmieniło, co chodzi o jej pilnowanie- towarzyszymy jej całe dnie oraz noce, pomagamy jej wstać, gdy tylko zasygnalizuje, że już odpoczęła i znów chce się podnieść.

Kochani, życie tego konia jest dla nas bezcenne- dla niego to chyba coś najcenniejszego, gdyż całym swoim ciałem i postawą, cały czas pokazuje nam, jak bardzo jej na nim zależy.

Choć walka ta, wygląda na to, że będzie trwać jeszcze przez długi czas, dalej będziemy walczyć. Cała ta sytuacja, obfituje w ogromny stres, ogromne zmęczenie, ogromne emocje, jednak dla tak cudownej istoty, tak wdzięcznej i kochającej życie, pomimo tak wielkiego zła jakie doświadczyła- nie jesteśmy w stanie odpuścić, tym bardziej, że szansę zwiększają się, choć bardzo małymi etapami, co jakiś czas przerywanymi nagłymi zakrętami w stronę pogarszającego się stanu, nie ustąpimy, choć z każdym dniem kwota do zapłaty za leczenie nieugięcie wzrasta- na dzień dzisiejszy koszty leczenia, zakupu używanych suplementów, paszy, odżywek i opieki weterynaryjnej  przekraczają 10 000 złotych… a do końca jeszcze daleka droga i nawet nie chcemy myśleć, jak przyjdzie termin, kiedy trzeba będzie za to leczenie zapłacić, nie wspominając jeszcze  o innych wydatkach…

Kochani,  nie będziemy owijać w bawełnę- wasze wsparcie jest w tej sytuacji niezastąpione i nigdy od niego nie zależało tyle, ile teraz – po prostu prosimy- pomóż nam, by Jemiołka mogła dostać główną rolę w szczęśliwej bajce, po tak długim czasie spędzonym w ogromnym cierpieniu i wykańczającej walce o życie, którego tak bardzo pragnie.

https://www.youtube.com/watch?v=m2vbNDhvd5M&t=25s