Informacja o Meli- niestety…
Czasem wydaje się , że uda się wygrać. Już myśli się, że wychodzi się na prowadzenie- i nagle, śmierć ucina wszystko- oddech, życie, nadzieję, szansę.
Walczyliśmy. Kilka dni i nocy, non stop, toczyliśmy walkę- walkę o życie malutkiego szczeniaka, który zachorował na parwowirozę- z całych serc wierzyliśmy, że choć wirus ten niesie ze sobą statystycznie 80 procent śmiertelności, a w rzeczywistości ponad dziesięć procent więcej, Mela należeć będzie do tych dziesięciu procent szczęśliwców, którym udało się go pokonać.
Kroplówki, leki, zastrzyki, wsparcie i opieka- stan Meli był krytyczny, po pierwszych dawkach leków i kroplówce, trochę się poprawił- i to był sygnał, by walczyć, jednak każdy czuje lęk, gdy nie wie, czy wygra i ile będzie musiał walczyć, tym bardziej, jeżeli jego przeciwnikiem jest wyspecjalizowany zabójca- my też to czuliśmy, jednak musieliśmy spróbować- bo już kiedyś, nam się udało, wyrwać innego szczeniaka z objęć śmierci i do dziś, zapewnić mu szczęście, zdrowie i opiekę- w przypadku Meli, starcie z parwowirozą było jeszcze bardziej nie równe.
W nocy byliśmy z nią, w dzień, jeździliśmy do weterynarza- robiliśmy wszystko, by ją wyleczyć i faktycznie, widać było poprawę jej stanu.
Jednak nie na darmo mówi się, że przed śmiercią zawsze lepiej się czuje- bo gdy chwilę temu cieszyliśmy się, że Mela jest trochę żywsza, już teraz jej nie ma- odeszła nagle, chwilę po ostatniej kroplówce, jaką jej podaliśmy- nie stoczyliśmy walki- szczeniak przegrał w pojedynku.
Serce pęka nam z żalu, ale trzeba się pozbierać, choć jest to trudne- bo wzroku tego malucha już nigdy się nie zapomni… pojawia się myśl, raczej nadzieja, że może chociaż za tęczowym mostem zazna spokoju- bo jej krótkie życie, pomimo naszych starań, skończyło się koszmarem.
W takich chwilach trudno jest pisać, dobierać słowa, bo ręka tak jakoś mimowolnie się zatrzymuje, a obraz rozmazuje- ale musiałam wam o tym powiedzieć, bo taka jest niestety rzeczywistość szarego świata. Szkoda, że Mela nigdy nie poznała jego jasnej strony. Szkoda, że nie daliśmy rady jej pomóc, choć tak mocno tego pragnęliśmy.
Kochani- dziękujemy za każde wsparcie- dzięki temu byliśmy w stanie na bieżąco zapłacić za leczenia małej- resztę przeznaczymy na karmę dla naszych innych podopiecznych szczeniaków i psów. Szkoda, że tym razem nie odmieniło one losu skrzywdzonej istoty- tym razem, to parwowiroza zabrała ze sobą Melę, nie my. Spoczywaj w pokoju, kochana Melu.