Fundacja Pasja

“Wiecie, dlaczego tak bardzo zależy mi, by wyrwać potrzebującego z jego bólu? Bo sama dzień w dzień, przez kilkanaście lat potrzebowałam pomocy, by móc dać ją innym, a jedyne co otrzymywałam, to fałszywe pomocne dłonie"

 Prosimy Cię o pomoc!

ZAPISZ SIĘ DO NASZEGO NEWSLETTERA!




Pozwól nam przetrwać

Kochani,

Często ukrywamy swoje prawdziwe emocje, by nie zarażać was smutkiem… jednak teraz, gdy świat spowił goszczący w każdym sercu strach, przed potęgą żniw i strat, jakie niesie ze sobą korona wirus- nie mamy szans, by zarażać uśmiechem i optymizmem, choć patrząc na zwierzęta, które razem z wami uratowaliśmy, zawsze cień szczęścia ociepla nasze spowite w strachu serca…  jednak myśl o tym, co będzie się działo na świecie za trzy, cztery tygodnie, nie pozwala nam spokojnie oddychać, bo gdy strach przed korona wirusem nabierze swej potęgi, wtedy nikt nie wyciągnie pomocnej dłoni, ku wciąż niezmiennie skrzywdzonym i potrzebującym nas razem zwierząt… w dobie korona wirusa i one staną się jego śmiertelnymi ofiarami, ale tymi, które zostaną zepchane na globalny margines… ofiarami, o których losie, większość z nas przypomni sobie dopiero długo po zakończeniu światowego kryzysu… a wtedy dla wielu z nich, może być już za późno.

Mówię tylko w swoim imieniu, choć zawsze mówiłam w imieniu wszystkich nas- dla mnie, założenie fundacji Pasja, było jedynym życiowym sukcesem. Całe życie, byłam przez innych manipulowana, okradana na dziesiątki tysięcy, wystawiana na każdym kroku… jednak wciąż, pomimo wszystkich przeciwności, jakimi los pluł mi w twarz, brnęłam w życie poświęcone koniom i innym zwierzętom-  bo ratowanie im życia jest moją pasją i jedynym tym, co prawdziwie kocham.  Moje życie, to jedno pasmo nieszczęść, które niesie na sobie kilkaset pasm szczęścia- każdym tym pasmem są zwierzęta, którym przez wiele lat, obgryzając nocą paznokcie i z kołaczącym się sercem myśląc, skąd wziąć pieniądze na siano, owies, którego już jutro zabraknie, weterynarza dla kilku koni, sama pomagałam. Młodość rządzi się swoimi prawami- w moim przypadku, to właśnie naiwność i młodzieńcza wiara, że sama wszystko udźwignę,  przy kilkudziesięciu koniach i kilkunastu mniejszych zwierzętach, pozwalała mi wciąż pomagać następnym, pracować jak nadczłowiek, bez odpoczynku i snu, bo gdy przychodziła noc, przychodziły wszystkie myśli, ile wokół szczęścia tych zwierząt, jest moich kłopotów…

Rok za rokiem mijał, bieda w jakiej żyłam, była okropna- wszystko wpompowywałam w zwierzęta, ich opiekę, ich leczenie, ich utrzymanie- choć byłam wrakiem człowieka, chodzącym kłębkiem nerwów a na moich plecach wisiała niewidzialna tabliczka „ wieczne problemy”, nigdy nie zawiodłam żadnego z zwierząt, które trafiły pod moją opiekę, jednak w latach, kiedy żyłam jedząc codziennie kaszkę manną, bo na nic innego nie było mnie stać, a długi ciągnęły się w niekończącą historię, oddałam kilka z moich kochanych końskich dzieci do innej fundacji- nie dla zysku, tylko licząc, że tam będą bezpieczne, że nigdy im niczego nie zabraknie… jednak kilkadziesiąt innych koni nigdy nie pozostawiłam samych- byłam z nimi na dobre i na złe… tym, które nadawały się do kontaktu z człowiekiem, starałam znajdować się dom, by u kogoś miały jeszcze lepiej, niż u mnie… ja oddawałam je za przysłowiową złotówkę, tylko by znalazły spokój do końca swych dni i abym nie musiała znaleźć się w sytuacji, w której o ich życiu zadecyduje pustka świecąca w moim portfelu, którego z resztą nie nosiłam, bo nigdy w nim nic nie było.

Przez kilkanaście lat udawało mi się wszystko przetrwać- tylko, by zwierzęta miały się dobrze i bezpiecznie… tylko, bym mogła zaspokoić swoją szaleńczą potrzebę niesienia im pomocy, której nigdy nie potrafiłam żadnemu odmówić. Wciąż, ciężką pracą, wiarą  w słuszność tego co robię, pomimo krytyki wszystkich otaczających mnie osób, które pomoc niosły tylko w dobre dni, ratowałam i roztaczałam opiekę nad kolejnymi zwierzętami- wciąż toczyłam walkę, wciąż odmawiałam sobie, by dać zwierzętom- wciąż żyłam jak typowy menel, tylko zamiast z nałogiem do alkoholu, to z nałogiem do niesienia pomocy zwierzętom.

Gdy wreszcie znalazłam wspaniałą proporcję rozsądku z dojrzałością, moje życie zmieniło się… i tu nie ma co opowiadać, bo od tego czasu historię piszemy już razem- od początku razem tworzymy fundację Pasja i to właśnie pod tą nazwą, razem uratowaliśmy przez pół roku kilkanaście istnień, odmieniliśmy los kilkunastu skrzywdzonych  i sponiewieranych zwierząt.

Wiecie, dlaczego tak bardzo zależy mi, by wyrwać potrzebującego z jego bólu? Bo sama dzień w dzień, przez kilkanaście lat potrzebowałam pomocy, by móc dać ją innym, a jedyne co otrzymywałam, to fałszywe pomocne dłonie, które na celu miały wykorzystanie mnie i zapewnienie zysku właścicielowi tej dłoni. Dzień w dzień, marzyłam o wsparciu,  o odciążeniu mnie z sypiących się na mnie jak rzęsisty deszcz problemów… prosiłam o pomoc, kiedy nie miałam za co zrobić podstawowych zakupów, prosiłam o pomoc, kiedy nie miałam jak zapłacić za dzierżawę stajni i łąk, prosiłam o pomoc,  kiedy bank coraz agresywniej upominał się o swoje, prosiłam o pomoc, kiedy wyjeżdżałam za granicę, by tylko mieć pieniądze na opiekę i leczenie zwierząt i całą sobą wiem, jak cholernie boli, nigdy nie dostać odpowiedzi na swoje błagania- te ciche i głośne… umierać, by ratować kilkadziesiąt innych istnień.

Teraz, gdy światem zaczyna rządzić prawo strachu i czyhającego za rogiem kryzysu, razem z kilkunastoma zwierzętami, znów pozostaje sama i choć całe życie je przed tym chroniłam, właśnie teraz, ich i mój największy koszmar się rozgrywa- bo ich życie jest uzależnione od pieniędzy, jakie udaje mi się razem z wami, kochani,  pozyskać i wspólnie uzbierać i nie ma w tym żadnego upiększającego wypowiedź określenia- te zwierzęta nie przeżyją, przez samą, naszą miłość do nich.

My ludzie, od kilku tygodni, zaczęliśmy funkcjonować jak w sytuacji kryzysowej, jednak jeżeli ja zacznę tak zarządzać fundacją i opieką nad zwierzętami, to większość z nich pozostanie kalekami albo odejdzie za tęczowy most… wszystkie istnienie, które razem uratowaliśmy i wyrwaliśmy z okrutnych szponów męki, skarzemy na ponowne cierpienie. Nie mogę dopuścić, by żaden z naszych podopiecznych miał przerwaną terapię, przerwane zabiegi, leczenie. Nie mogę dopuścić, by zwierzęta nie miały dawanych potrzebnych suplementów, leków, paszy… zapewnionej dobrej jakości siana, karmy i opieki.

Jednak to wszystko kosztuje- a teraz, w złej dla całego świata chwili, znów widzę, ilu na mojej drodze stoi fałszywych przyjaciół zwierząt- wszyscy patrzą tylko na własny interes… kosztem dobra zwierząt.

Kochani, mówię to wszystko, bo znów zostaje sama, a razem ze mną zostają same te wszystkie zwierzaki, którym jeszcze tak nie dawno razem chcieliśmy zapewnić raj na ziemi- one wciąż żyją i potrzebują takiej samej opieki, leczenia i rehabilitacji jak przed całym koszmarem związanym z nękającą świat epidemią… mówię to wszystko tylko w swoim imieniu, bo z naszej fundacji, którą razem tworzymy, już odeszły pierwsze osoby… a ja, choć poziom hormonu przetrwania podnosi się w moim ciele kilkukrotnie już na samą myśl, że może się tak stać, to mówię wam- nigdy nie zostawię zwierząt, bo dla mnie zwierzęta są przede wszystkim i nie raz, a kilkaset razy tego już udowodniłam.

Apeluję do was, kochani, że jeżeli odejdziecie i pozostawicie nasz wspólny sukces, jakim jest fundacja Pasja, która dynamiką i dobrocią naszych serc przez pół roku podarowała życie kilkunastu zwierzętom, pomogła szlachetnym, zaś naprawdę potrzebującym ludziom, zapewniła opiekę i schronienie przed parszywym światem wielu końskim, psim i kocim życiom, uratowała konie, o których nikt wcześniej nie wspomniał, wciąż rozwija i edukuje młode pokolenia, to w czasie jednego miesiąca, nawet ja nie zdołam jej uratować, ani zwierząt, dla których stała się prawdziwym azylem i schronieniem przed okrucieństwem…

Wszystko drożeje, dostawy i pomoc z zewnątrz są bardzo utrudnione- a te wszystkie zwierzaki, wciąż czekają, na to, co razem obiecaliśmy się im zapewnić do końca ich dni- opiekę, dostatek, leczenie, godność i miłość… tak wiele, potrzebuje tak wielu… jednak to właśnie podarowaliśmy tym zwierzakom, w których stronę zrobiliśmy choć najmniejszy gest.

Nie będę przepraszać, że wychodzę z takim apelem, gdy ludzie coraz mocniej cierpią w wyniku epidemii i rodzącego się kryzysu- zwierzęta same nie zawołają o pomoc, a mówiąc, że są one dla mnie wszystkim, mówię to szczerze- i będę o nie walczyć zawsze, gdy źle i ciężko również. A właśnie teraz nadszedł taki czas, gdy znów skupiamy się tylko na swoim gatunku, a zapominamy o tych, których jeszcze przed chwilą nazywaliśmy swoimi przyjaciółmi- zwierzęta również są ofiarami dzisiejszego świata i sytuacji i jeżeli nie my razem, to tych zwierzęcych ofiar będzie coraz więcej…

Dla mnie zwierzęta i ich los stoi przede wszystkim- mam nadzieję, że wielu z was, pozostanie z nimi i ze mną, bo właśnie to jest moim i tych zwierząt marzeniem- by fundacja Pasja była fundacją, w której zwierzęta nie są tylko pośrednikiem zarabiania pieniędzy, a prawdziwymi przyjaciółmi.

Wprowadź kwotę darowizny




Możesz dokonać darowizny  wpisując w tytule przelewu np. "pomoc 2020'' na numer konta:
Swift/Bic: BPKOPLPW IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427
Jeżeli chcesz wiedzieć czy udało się pomóc. Podaj w tytule przelewu swój numer tel. oddzwonimy lub zapisz się do naszego newslettera! 🙂

Wesprzyj

Wesprzyj fundacje

Wybierz kwotę darowizny:

Wpłać dowolną kwotę: