Fundacja Pasja

Koszmar Maurycego…

 Prosimy Cię o pomoc!

ZAPISZ SIĘ DO NASZEGO NEWSLETTERA!






Historia biednego osiołka Maurycego…

„ Razem z mamą, zamknięty byłem w ciasnej komórce, w której odór gnoju był dla nas nie do zniesienia, aż każdy wdech, był prawdziwą męczarnią i wysiłkiem… Pewnego koszmarnego dnia, gdy smętnie przeżuwałem spleśniałe sianko tuż obok mojej chudziutkiej mamy, przyszedł nasz właściciel, ubrał jej brudny sznur na głowę  i pomimo mojego rozdzierającego serduszko osiołkowego płaczu, zabrał ją. Nie wiedząc jeszcze do końca co się dzieje, choć czułem że na pewno coś złego, ze wszelkich sił próbowałem dotrzymać im kroku i choć na chwilkę, wtulić się w matowe futerko mojej mamusi, jednak pomimo mojego natarczywego pchania się tuż za nimi,  chłop zatrzasnął drzwi od komórki. A ja zostałem sam. Słyszałem jeszcze za grubych, obskurnych ścian, jak moja mama woła mnie- jednak nie byłem jej w stanie nawet odpowiedzieć, gdyż moje serduszko, rozleciało się na tysiące malutkich kawałeczków. Nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku… Ten ból był dla mnie tak potworny, że zacząłem się trzęść na swoich chudych nóżkach i jedyne co byłem w stanie zrobić, gdy to cierpienie przeszywało mnie od środka tak mocno, to wbić tak smutny wzrok jak nigdy dotąd w ziemię…

Kolejne dni stawały się dla mnie coraz to większym koszmarem. Tęsknota za matką rozdzierała mi moje malutkie serduszko, które ze stresu, biło o moją zabiedzoną klatkę niczym młot… tak bardzo rozżalony byłem! W pyszczku tak bardzo brakowało mi smaku matczynego mleka! Równie bardzo brakowało mi po prostu obecności mamy, przytulenia się do jej kojącego ciała… Nie wiem, czy mój ból dało by się opisać… po prostu uśmiercał mnie od środka…

Moje życie było koszmarem. Nawet nie wiedziałem, jakie to uczucie rozprostować nogi w zabawie na świeżym powietrzu. Nie raz, dostałem kijem za nic, jedynie za to- że chciałem choć na chwilkę wyjrzeć, co kryje się za drzwiami mojej komórki-  Każdy dzień upływał tak samo- w zamknięciu w szarej komórce, z nosem podrażnionym od fetoru gnoju, na przeżuwaniu spleśniałego sianka, by nie umrzeć z głodu… czasem, gdy nadchodziła noc, a do komórki nie wpadała już nawet wąska smuga światła, w moim sercu pojawiał się ogromny lęk a w myślach uporczywy smutek- i wtedy, zawsze myślałem sobie o swojej mamie. Zawsze mając w serduszku cichutką nadzieję, że spotkał ją los lepszy niż mnie…

Pewnego dnia, mój koszmar przybrał na sile. Do komórki, wtargnął z liną mój właściciel, łapiąc mnie mocno za głowę, którą ze strachu chciałem wyrwać z jego objęcia, mocno zacisnął mi linę na nosie- serce drżało mi z przerażenia, bałem się, że zaraz osunę się na ziemię- do komórki wszedł drugi mocnej budowy mężczyzna i przeszywając powietrze świstem bata, popędzał mnie tuż na trap ciężarówki. Moje ciało trzęsło się jak galareta. Tak bardzo bałem się, jednak nie mogłem się opierać, bo za każdy opór, dostawałem bata w swój chudy zad… to był pierwszy raz, gdy zobaczyłem cos innego, niż brudne ściany swojej komórki.

Nie wiedziałem co się dzieje. Nie wiedziałem, gdzie mnie wiozą… byłem przerażony tak bardzo, iż zastygłem w bezruchu- czułem tak ogromny lęk i smutek w moim osiołkowym serduszku jednocześnie…

Okazało się, że zmienił się mój właściciel. Który z biegiem czasu, jeszcze nie raz się zmieni. Jednak mój koszmar dalej trwał. Nikt nie zaopiekował się mną należycie, a nowy człowiek widząc jak strachliwy jestem, nawet nie chciał do mnie podchodzić… i znów uwiązali mnie na krótkiej linie w malutkiej stodole, co jakiś czas zaglądając, czy mam co jeść. Zawsze przechodząc koło mnie, mój nowy Pan komentował pod nosem „ zachciało mi się taniej osła! To mam, nie dość, że chudy i brzydki jak noc, to jeszcze taki lękliwy!” a wtedy zwracając wzrok ku mnie, dodawał: „Pójdziesz na salami, zobaczysz! Tylko na razie taki chuderlak jesteś ty, że nawet nie opłaca mi się ciebie do rzeźni wieść”

Czas mijał. A ja traciłem resztkę nadziei. Mój blask w oku zgasł, kopytka bolały mnie coraz bardziej, przez zaniedbanie człowieka. Czułem się, jakbym już był w agonii. Choć miałem wciąż jedzenie, to zaniedbanie wcześniejszego właściciela, doprowadziło do tego, iż już zawsze będę słaby i tak chudy…”

Maurycy wycierpiał w swoim życiu wiele. Stracił matkę, jedyną ostoję bezpieczeństwa i opieki, stracił godność, żyjąc w paskudnych warunkach, stracił zdrowie, jedząc spleśniałe sianko i stojąc wciąż w fetorze własnych odchodów- a to wszystko za sprawą paskudnych ludzi, którzy widząc jego krzywdę codziennie, dalej nieustannie go krzywdzili. W jego sercu na zawsze pojawił się lęk i smutek- patrząc w jego oczy, do dziś ten smutek często widzę… Maurycowe serduszko zniosło wiele, ale koszmar, jaki przeżył Maurycy, pomimo zmiany warunków, do dziś zapisany jest w jego ciele- Maurycy to biedny, skrzywdzony osiołek, z zapadniętą klatką, żeberkami tuż pod chudziutką skórą z matową sierścią i tym charakterystycznym, smutnym wzrokiem…

Potrzebujemy zebrać 5000 złotych dla Maurycego. 5000 złotych dla tego chudziutkiego, tak parszywie doświadczonego przez los osiołka.

Maurycy jest ogierkiem, niestety wnętrem. Oprócz podstawowego pokrycia jego codziennego utrzymania jak i podstawowej opieki (odrobaczenie, korekcja kopyt) do tej pory, potrzebujemy zebrać środki na zabieg operacyjny w klinice, by wykastrować Maurycego- aby raz na zawsze oddzielić jego koszmarną przeszłość i dać możliwość nowego, lepszego życia- u kochających go całym serduchem ludzi.

Czy pomożesz Maurycemu? On liczy na Ciebie!

Wprowadź kwotę darowizny



Wesprzyj

Wesprzyj fundacje

Wybierz kwotę darowizny:

Wpłać dowolną kwotę:

Możesz dokonać darowizny  wpisując w tytule przelewu np. “Maurycy" na numer konta:
Swift/Bic: BPKOPLPW IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Jeżeli chcesz wiedzieć czy udało się pomóc. Podaj w tytule przelewu swój numer tel. oddzwonimy lub zapisz się do naszego newslettera!