Kotka z wypadku. Jej stan jest ciężki…

Pogoda zmienia się coraz mocniej na ponurą, a w raz z nią, wzrasta ilość wypadków z udziałem zwierząt. Szarówka zaczyna się dużo wcześniej, a kończy dużo później… mgła, deszcz i chwila nieuwagi, potrafią zabić niewinne zwierzę, które z cierpiącym wzrokiem, odchodzi za tęczowy most po bólu, masie obrażeń, katordze… albo po długim konaniu w męczarniach, kiedy śmierć przynoszą dopiero koła kolejnego auta.

I tak, walczymy teraz o nią. O kotkę, potrąconą przez samochód. Obłoconą, obolałą i poważnie oszołomioną -przeszytą przez ból i rozżalenie, że kierowca zamiast pomóc, odrzucił ją na bok, jak śmiecia, którego tak często mija się w rowie… aby była jeszcze mniej zauważalna, wśród trawy…

W starciu z autem, pomimo szybkości i zwinności, koty są przegrane- kot, widząc światła auta, na chwilę przestają widzieć a instynkt nie pozwala mu od razu uciec- bo przecież w naturze, to kot cierpliwie czeka, a później goni. Jednak auta też są szybkie, a wypadki kończą się tragedią zwierzęcia.

Próbuję ją podnieść, aby nie zrobić dodatkowej krzywdy… dotykam jej wątłego ciała, a ona wtedy otwiera delikatnie swój pysk, jakby chciała jęknąć z bólu. Jej spojrzenie- spojrzenie powierzające mi jej życie- spojrzenie, nie godzące się z innym scenariuszem, niż udany ratunek… spojrzenie tak oszołomione tym, co się stało.

Jej diagnostyka, leczenie, kroplówki i utrzymanie to 3000 złotych.

Walka o życie kolejnego, bezbronnego kota w starciu z coraz to bardziej zmechanizowanym światem. Walka kotki o życie z poważnym wstrząsem, krwotokiem i urazem kończyny… proszę, nie pozostawiajcie obojętni na jej los- tak jak człowiek, który zostawił ją bez pomocy na deszczu, w ogromnym bólu, myśląc pewnie, że skoro nie wstaje, to zaraz zdechnie. Ona walczy o życie, którego bardzo pragnie- chyba jak każdy z nas…