Fundacja Pasja

Adopcja Sary

Moc przyjaźni!

ZAPISZ SIĘ DO NASZEGO NEWSLETTERA!






Dzienne pokrycie leczenia
20 zł


Dzienne pokrycie posiłków
7 zł


Dzienne utrzymanie
10 zł


Miesięczne utrzymanie
300 zł


Przekaż dowolną darowiznę:




Możesz dokonać darowizny  wpisując w tytule przelewu np. "Sara'' na numer konta:
Swift/Bic: BPKOPLPW IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427

Adopcja Sary

Sara to suczka, która nie miała życia, należącego do tych, których się zazdrości…

Od pierwszych chwil na tym świecie, przebywająca w miejscu, gdzie jedzenia, wody i odpowiedniej opieki zawsze brakowało- z resztą przestrzeni również, bowiem na małym, bez skrawa zielonej trawy podwórku, mieszkała wraz z ponad dwudziestoma innymi zaniedbanymi psami…

Gdy padał deszcz, nie miała schronienia- krople wody i błoto z podwórka wciąż oblepiały jej sierść,  mroźny wiatr wciąż owiewał jej ciało- zapomniana przez wszystkich, z głodnym brzuszkiem leżała u boku swojej siostry Desy, z świadomością, że jest życie jest dla innych obojętne- w szczególności dla właściciela, który patrzył na całe to cierpienie niewinnych istot  zza okna cieplutkiego pomieszczenia…

Odebrana interwencyjnie, z sześcioma swoimi siostrami trafiła pod opiekę naszej fundacji. Zaznała w naszej rodzinie prawdziwej miłości, więzi zbudowanej na fundamencie prawdziwego zaufania i wreszcie zasmakowała, w uczuciu, jakie naradza się z chwilą, gdy w naszej świadomości pojawia się przeświadczenie, że wreszcie jesteśmy dla kogoś ważni… stajemy się częścią czyjegoś serca.

Jednak jej szczęście nie trwało długo, bowiem cierpienie znów ją odnalazło…

Codziennie wychodzę z fundacyjnymi psami na spacery – czasem krótsze, czasem nawet kilkugodzinne. Idziemy do pobliskiego lasu, przechodzimy przez różne łąki – napajamy się wolnością, odgłosami natury i szczęściem, brakiem zła- psy są szczęśliwe, gdy wolne mogą bawić i ganiać się po ogromnej łące, nieograniczonej przestrzeni… Nagle przerażający skowyt, skomlenie i ogromne przerażenie Desy, która jeszcze przed chwilą biegła z Sarą szczęśliwie przed siebie.

Pośrodku wysokich zarośli, u źródła skomlenia i skowytu, zobaczyłam naszą malutką  suczkę, z przednimi łapami  zaciśniętymi w łowieckie sidła…

Zawieźliśmy naszą kochaną Sarę do weterynarza- nie było na co czekać –  jej kości w przedniej łapie wyszły na zewnątrz, a jej ciałem władał przeszywający ból… Całość dopełniał strach jej psiej przyjaciółki – Desy, która nie mogła odnaleźć się w całej sytuacji.

W jednej łapie, gdzie złamanie jest otwarte, a kość widać gołym okiem, wszystkie kości okazały się połamane i poprzestawiane. To nie jedyny cios, ponieważ z drugą łapą było o tyle lepiej, że złamanie nie było otwarte.

Dwie połamane łapy, ogromne cierpienie i słowa, po których usłyszeniu, zalałam się łzami… Weterynarz oznajmił, że złamania są tak skomplikowane, że nie podejmie się operacji Sary – jedyne co może zrobić, to założyć odpowiedni opatrunek.

Nie byłby to tak ogromny problem, jakim się te słowa okazały, gdyby nie to, że wszystko miało miejsce w sobotę po południu – zadzwoniliśmy do kilkunastu klinik, jednak w każdej nie było odpowiednich możliwości do przeprowadzenia operacji – albo nie było chirurga, albo odpowiedniego sprzętu. Od jednej z tych klinik, dostaliśmy numery do innej kliniki- właśnie ta podjęła się operowania Sary. Światełko w tunelu, jakby się wydawało – jednak wcale nie…

Operować psa musiał chirurg, jednak zobaczywszy zdjęcia, był zmuszony przysunąć termin operacji o kolejny dzień! Kolejny dzień cierpienia Sary…

Przyczyna? Tak poważne przestawienia kości, że sam nie dałby rady- potrzebny był drugi chirurg, który będzie dopiero w poniedziałek.

Byliśmy zmuszeni zostawić Sarę w klinice na noc, choć jej obawy i nie ufność do innych ludzi z kliniki odbiły się ogromnym echem… jej spojrzenie szło za nami, dokąd byliśmy w jej polu widzenia… spojrzenie pełne strachu, który dobrze wszyscy znaliśmy z dnia, kiedy trafiła do nas, po chwilach spędzonych u swojego wcześniejszego właściciela…

Choć każdy ruch sprawiał jej ogromny ból, że aż niekontrolowanie zaczynała piszczeć, to wciąż wdrapywała się na nasze kolana, moje kolana… czuła w nich bezpieczeństwo, którego tak bardzo bała się stracić… Przed Sarą bardzo ciężka i skomplikowana operacja.  Chirurg nie wykluczył opcji, że kończynę ze złamaniem otwartym, jeżeli będzie taka konieczność, trzeba będzie amputować- kolejny cios, mam nadzieję, który jednak nie zostanie wymierzony w tę niewinną istotkę. Po odpowiednim czasie od operacji konieczna będzie rehabilitacja…

Sara jest już po dwóch operacjach , teraz czeka ją dalsze leczenie.

Jest  kundelkiem o szlachetnym serduszku, nieśmiałym, trochę strachliwym, ale bardzo emocjonalnym, przywiązującym się nie do wszystkich,  zaś tylko do wybranych.

Suczka jest psem małym- większa nie urośnie. Lubi, gdy się ją głaszcze, lubi, gdy poświęca się jej dużo czasu- jest również ciekawska- prawdziwa towarzyszka życia.

Od dłuższego czasu szuka  kochającego opiekuna wirtualnego…. Może to właśnie ty chciałbyś nim zostać? Odmienić jej koszmar w prawdziwą i wieczną bajkę oraz pomóc w zapewnieniu jej najlepszej opieki?

Przekaż dowolną darowiznę:





Wesprzyj

Wesprzyj fundacje

Wybierz kwotę darowizny:

Wpłać dowolną kwotę:

Chcesz uzyskać
więcej informacji?

665 403 450