Prosimy Cię o pomoc!
ZAPISZ SIĘ DO NASZEGO NEWSLETTERA!
Zbiórka dla Gucia
„Z smutnym wzrokiem przykuty łańcuchem. Pośród zatęchłego powietrza, wpatrujący się nic nie mówiącym wzrokiem w inne konie- żaden z nich nie wie, że miejsce które przyzwyczaja ich do końca, może jeszcze stać się nowym początkiem…”
Od małego źrebaka uwiązany łańcuchem na łące. Wolności mając tyle, na ile pozwalał ten że łańcuch… W głowie wciąż niedająca spokoju myśl, jak cudownie byłoby najeść się wreszcie soczystą trawą- jednak to tylko myśl, bo w okręgu, które zataczał łańcuch, była już tylko sucha ziemia…
Co roku to samo cierpienie, które wciąż dręczyło tego samego bezbronnego kucyka…
Żar lejący się z nieba, tysiące boleśnie gryzących much końskich, obsiadających całe jego ciało. Gucio bez przerwy machający ogonem i trzęsący grzywą od tych much próbował się odganiać, jednak gdy nadchodziło południe, a słońce stawało się nie do wytrzymania, przestawał… pochylał swą pogryzioną szyję ku ziemi i cierpiącym wzrokiem patrzył na plastikowe wiadro, w którym nie było ani kropli wody… Po kilku godzinach cały świat był już dla niego tylko placem tortur… W jego głowie, wciąż odpowiedzi domagała się nachalna myśl: Dlaczego nie mogę mieć choć odrobiny cienia i łyku wody, by ugasić swoje pragnienie? Czym zasłużyłem sobie na takie męki?
Tak miesiąc za miesiącem, Gucio stojąc na wyschniętej ziemi, bez schronienia przed potężnym słońcem i wykańczającymi muchami, wciąż czując ogromne pragnienie i głód, doczekał się jesieni, która jednak lepsza się nie okazała… w jego życiu nic się nie zmieniło.
Upał zastąpiły długie godziny deszczu, potworny pot zastąpił zimny deszcz, przemaczający całą wypłowiałą sierść. Sucha ziemia stała się błotnistym bagnem, a pozaklejana sierść kucyka ukryła się pod pancerzem błota… mały Gucio od czasu do czasu zarżał żałośnie, by ktoś wysłuchał jego strasznej historii… jednak nigdy nikt go nie wysłuchał. Zmęczony ciągłym staniem, musiał od czasu do czasu pozwolić, by jego małe nóżki odpoczęły- zmuszony był wtedy położyć się we własnych odchodach i tak zasypiać każdego dnia… Gucio jedyne co czuł, to ogromny żal i niechęć, by znowu wstać i zaczynać cały swój koszmar od nowa.
Zima przyniosła ze sobą zmiany. Pewnego dnia, gdy powietrze było tak siarczyste, że trudno było nim oddychać, zza niedużej górki Gucio zobaczył zbliżający się samochód.
Postawił swoje grubo owłosione malutkie uszy i w głębi jego malutkiego serduszka pojawił się promień nadziei- Czy to moja szansa, by ten łańcuch, na którym od źrebaka jestem niewolnikiem, stał się tylko nieprzyjemnym wspomnieniem?
Gucio, choć czuł ogromny strach, bezproblemowo wszedł do przyczepy- w jego małym serduszku, które zaczęło bić radośnie, znów zrodziło się pragnienie życia. Samochód ruszył i gdy znikł za rogiem, znikł i łańcuch, znikło pragnienie, znikło cierpienie.
Szczęście tego kucyka długo nie trwało. Gdy wyszedł z przyczepy, pomimo jego przejmującego rżenia, grzebania nogą, proszącego spojrzenia i z każdą chwilą słabszego szarpania, znów został przypięty łańcuchem- znów stał się niewolnikiem cierpienia.
Obskurna stajnia, gdzie trudno było wziąć głębszy oddech. Stęchłe powietrze, przesycone smutkiem kilkunastu koni, które uwiązane na grubych łańcuchach miały przed sobą tylko ogromne żłoby. W ukradkowych spojrzeniach, przekazywały sobie swoje wzajemne cierpienie. Stajnia, do której trafił Gucio, była stajnią śmierci- choć konie były upasione, nie zmieniało to okrutnej prawdy o tym, co w niedługim czasie z każdym z nich się stanie- trafienie do tej stajni, zawsze kończyło się długą męką i śmiercią w rzeźni…
Trudno bawić się w Boga, być sędzią, decydującym o czyjejś śmierci i życiu. Trudno nie zalać się potokiem słonych łez bezsilności, że widząc tyle wspaniałych żyć, mądrych i oddanych zwierząt, możne uratować tylko jedno z nich, choć wiesz, że wszystkie proszą cię o ratunek. Trudno nie zatrzymać się choć na moment pod ciężarem emocji i obciążających ciebie samą uczuć, wiedząc, że te miło obwąchujące cię chrapy, już niedługo znikną. I nic tego nie zmieni. Ja tego nie zmienię.
Trudno mieć w sobie jakiekolwiek emocje, gdy całe życie spędziło się na łańcuchu, każdego dnia myśląc, że usmażymy swoje ciało w słońcu lub odejdziemy z przerażającego, niezaspokojonego pragnienia. Trudno jest wołać o ratunek, gdy robiło się to dzień w dzień i nikt nigdy z pomocą nie przyszedł. Trudno jest zwrócić na siebie uwagę, gdy w około smutek i żal przyćmiewa wszystko inne…
Trudno jest dalej walczyć o swoje życie, gdy nie ma już serca- są tylko miliony kawałeczków, które nie pozwalają odejść, mimo największych chęci.
Jedyne prawo, jakie Gucio zyskał w stajni handlarza, to prawo do bezgranicznego jedzenia, w zamian za prawo do życia.
Gucio to mały kucyk, który nigdy nie zaznał wolności. Zawsze był ograniczony przez ciążący na jego malutkim ciele łańcuch, pragnienie i okropne warunki, w jakich żył przez wiele miesięcy… po mękach jakie przeżył, dalej cierpi- jego właściciel wysłał go w podróż, z której nie ma już powrotu…
Nie możemy na to pozwolić. Dość cierpienia tego końskiego dziecka, dość tego bólu, który coraz mocniej zatruwa tą młodą istotkę, która dzięki naszej pomocy, może mieć przed sobą wiele lat szczęśliwego życia…
Handlarz chce za Gucia 2000 złotych. Dostał od nas 1000 złotych zaliczki, z resztą mamy czas do 29 lutego. Transport do naszej fundacji, całkowity koszt wykupu, podstawowa opieka weterynaryjna i bardzo potrzebna opieka kowalska oraz późniejsze wykastrowanie to koszt 4000 złotych, jednak przede wszystkim, to nowy początek życia Gucia- nowy początek szczęśliwego życia, życia na ogromnych łąkach z innymi końmi i wszystkim tym, czego ten cierpiący kuc będzie tylko potrzebował.
Kochani, w nas razem jest siła, która za każdym razem motywuje nas do działania. Proszę w swoim i Gucia imieniu- uratujmy jego młode życie i wyrwijmy go z objęć potężnego cierpienia, prowadzącego jedynie na rzeźnicki hak.
Swift/Bic: BPKOPLPW IBAN:
PL: 72 1020 5242 0000 2302 0453 8427